Wróciłem do Rimini. Wszedłem do kawiarenki i znów zamówiłem małego szatana. Zmęczenie dawało już o sobie znać więc trzeba było jakoś na to zaradzić. Wsiadłem w pociąg do Bolonii pół godziny później i ruszyłem. I tutaj zaczęły się problemy, bo z dwóch godzin w jakie miał on pokonać trasę zrobiły się prawie trzy. Co jakiś czas skład zatrzymywał się na stacji i czekał nie wiadomo na co. Również sam wjazd do Bolonii przedłużył się o dziesięć minut w związku z czym miałem zaledwie 10 minut na znalezienie pociągu do Wenecji, zamiast planowanych 50. Dotarłem na właściwy peron i wsiadłem w skład do Wenecji.