Geoblog.pl    cyprianbednarczyk    Podróże    Koleją przez Europę (lipiec 2008)    Etap V - Niebo nad Berlinem
Zwiń mapę
2008
27
lip

Etap V - Niebo nad Berlinem

 
Niemcy
Niemcy, Berlin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1384 km
 
No cóż spróbujmy.
Obudziło mnie słońce które przebijało się przez korony drzew odległego lasu. Spojrzałem na zegarek, była 7 rano, niecała godzina do celu. Za oknem przewijał się sielski krajobraz pól, przecinany co jakiś czas drogami. Wraz z upływem czasu zaczęło pojawiać się coraz więcej stacji, budynki pochodziły zapewne z początku XX wieku, a może nawet i wcześniejszego okresu. Po jakimś czasie zaczęły się pojawiać przedmieścia, aż w końcu definitywnie pociąg wjechał do miejskiej części Berlina. Z głośników ktoś poinformował w trzech językach: francuskim, niemieckim i angielskim, że pociąg kończy swój bieg w Berlinie, jednocześnie dziękując za wspólną podróż. Minęliśmy duży dworzec Berlin Spandau z długimi na 440 metrów peronami, w północno zachodniej części miasta, po pięciu minutach następny Zoologischen Garten w skrócie Berlin Zoo i po chwili wjechaliśmy w podziemny tunel, który doprowadził pociąg do głównego dworca kolejowego w Berlinie.
Wysiadłem z pociągu i byłem pod wielkim wrażeniem. Ten dworzec nie ma żadnego porównania z brukselskim Midi. Berlin Hauptbahnhof, czyli dworzec główny został wybudowany na miejscu starego dworca Lehrte i oddany do użytku w 2006 roku. Jest to dwupoziomowy dworzec, jeżeli chodzi o układ torów. Ja znalazłem się na samym dole, gdzie pociągi dojeżdżają przez tunel, natomiast jakieś cztery piętra wyżej (licząc je jak piętra w zwykłym bloku mieszkalnym) prostopadle do niego znajduje się następne torowisko, gdzie linia ciągnie się za dworcem już po wiaduktach. Całą przestrzeń pomiędzy oboma torowiskami zajmują galerie handlowe. Jest to zdecydowanie najlepszy dworzec kolejowy jaki dotąd widziałem.
Miałem cały dzień na zwiedzanie Berlina, pociąg do Katowic odchodził przed 9 wieczorem ze wschodniej części miasta, na początek jednak musiałem zjeść jakieś śniadanie. Wszedłem do małej kawiarenki i poprosiłem o "Frühstück" po niemiecku, niestety moja znajomość tego języka jest na etapie szlifowania, więc pani mnie nie zrozumiała. Pozostało mi więc tylko angielskie "breakfast". Po zjedzonym rogaliku z czekoladą i kawie ruszyłem na miasto.
Wyszedłem przed budynek dworca, wyjąłem mapkę z Google Earth i spojrzałem na swój pierwszy cel
1. Dworzec Hauptbahnhof - to już widziałem
2. Siegessäule
Przeszedłem przez plac koło dworca i mostek dla pieszych nad główną rzeką Berlina Spree. Niebo nad Berlinem było czyste, zapowiadała się idealna pogoda na zwiedzanie miasta. Skierowałem się na wschód idąc wzdłuż rzeki po której pływały statki wycieczkowe. Minąłem urząd kanclerza federalnego, salę konferencyjną i skręciłem na południe do największego parku w Berlinie Tiergarten. Po kilku minutach doszedłem do trzypasmowej arterii, 17 czerwca, która o tej porze była praktycznie nieużywana. Ruszyłem na wschód i już wyraźnie można było zobaczyć ów Siegessäule, czyli ogromną kolumnę z pomnikiem Victorii na samym szczycie, odsłoniętą w 1873 roku w celu upamiętnienia zwycięstw Prus w wojnach z Danią, Austrią i Francją. Dokładnie trzy dni wcześniej pod tą właśnie kolumną przemawiał Barack Obama, w swojej międzynarodowej "trasie koncertowej".
3. Berlin Zoo i okolice
Zagłębiłem się dalej w Parku Zwierzynieckim (polski odpowiednik Tiergarten), aby dojść do kolejnego punktu. Po jakimś czasie wyszedłem z parku i doszedłem sam nie wiem gdzie. Właściwie to znów się zgubiłem. Po małych oględzinach mapki ruszyłem w dalszą drogę, aż wyszedłem w dzielnicy ambasad. Rozpoznałem ulicę Budapester Strasse, która miała mnie doprowadzić prosto pod bramy ogrodu zoologicznego, niestety bateria w moim telefonie zaczęła nalegać aby ją "nakarmić", więc znalazłem małą kawiarenkę, kupiłem sok, wyjąłem laptopa i zacząłem ładować komórkę. Po przekazaniu prawie całej pozytywnej energii z baterii laptopa na baterię komórki, jej poziom załadowania powinien mi wystarczyć do jutra. Spakowałem wszystko i ruszyłem dalej.
Po dojściu do końca Budapester Strasse znalazłem się przy skrzyżowani na którym stała fontanna ze skał. plac Olafa Palme, duńskiego premiera zamordowanego w 1986 roku i owa fontanna zostały poświęcone jego pamięci. Po drugiej stronie ulicy znajduje się Europa Centre, czyli dawne centrum Berlina Zachodniego z wysokim biurowcem na którego szczycie znajduje się 10 metrowej wysokości logo Mercedesa. Po przejściu kawałka znalazłem się przed bramą berlińskiego ogrodu zoologicznego otworzonego w 1844 roku, jako jedno z niewielu ogrodów na świecie mieszczącego najwięcej gatunków zwierząt, około 1500. Początkowo planowałem zwiedzanie ogrodu, jednak pod względem czasowym obawiałem się że mogę się nie zmieścić (było już grubo po 11), dlatego ruszyłem dalej. Po drugiej stronie ulicy kawałek dalej znajduje się słynny kościół Pamięci Cesarza Wilhelma (Kaiser-Wilhelm-Gedächtniskirche). Jego główna część ze stojącą, do połowy zniszczoną wieżą wyraźnie kontrastuje z postawioną na początku lat 60 XX wieku sześciokątną kapliczką. Cały kościół został zniszczony podczas bombardowań alianckich w listopadzie 1943 roku. Podszedłem bliżej, wszedłem pomiędzy oba kolosy i spojrzałem w niebo, było idealnie błękitne, a dwie wieże wystające z ziemi i pnące się do góry uświadomiły mi jak bardzo Berlin jest "okaleczony" przez historię. Ten na pół zniszczony "pomnik pamięci" nie jest jedynym w całym mieście, takich miejsc jest znacznie więcej, chociażby dworzec na który udałem się niespełna chwilę później.
Berlin Zoologische Garten to słynny, niestety nie z tej dobrej strony dworzec, znany głównie z powieści, a następnie filmu "My dzieci z dworca Zoo" opartej na faktach, a także tego że wokół niego zbierali się narkomani, prostytutki i bezdomni. Dworzec Zoo stał się na tyle "hańbą" dla miasta, że władze miejskie zadecydowały że po otwarciu dworca głównego, nie będą się tutaj więcej zatrzymywać pociągi dalekobieżne. Dzisiaj dworzec jak dworzec, w środku dnia nie wydawał się być specjalnie zły, osobiście nie zauważyłem czegoś nadzwyczajnego.
To był koniec wycieczki, jeżeli chodzi o tą część miasta, dalsze punkty znajdowały się w centrum, do którego musiałem wrócić z powrotem. Na nogach zajęłoby mi to dobrą godzinę, dlatego postanowiłem wsiąść w kolejkę S-Bahn i dojechać nią do dworca głównego, a fakt że posiadając bilet InterRail, w jako bodajże jedynym mieście europejskim bilet ten jest również ważny na metro i S-Bahn (kolejkę naziemną). Wsiadłem więc w pierwszy pociąg jadący na północ i po pięciu minutach wysiadłem ponownie na Berlin Hauptbahnhof.
4. Reichstag
Kolejny raz w tym samym miejscu, tyle że wcześniej znalazłem się na dole, teraz byłem na górze. Stanąłem znów na placu przed dworcem i ruszyłem na południe. Przeszedłem ten sam mostek co poprzednio i poprzez łąkę doszedłem do wielkiego gmachu. Znajdowałem się obecnie w rządowej dzielnicy Berlina, a budynki które mijałem obok należały do parlamentu niemieckiego Bundestagu. Chwilę dalej doszedłem na duże pole, przed którym kilkadziesiąt metrów dalej stał ogromny budynek Reichstagu. tłumy turystów siedziały na trawnikach, niektórzy się opalali, niektórzy robili zdjęcia.
Reichstag jako siedziba parlamentu został otwarty w 1884 roku. W 1933 został doszczętnie spalony przez nazistów w wyniku operacji tzw "fałszywej flagi". Pozostawiony sam sobie budynek niszczał, jego gwoździem do trumny była II wojna światowa. W czasach zimnej wojny i podziału Berlina znalazł się on po stronie zachodniej, co umożliwiło jego dokładniejszą rekonstrukcje w latach 60. Dziś Reichstag, ze swoją słynną szklaną kopułą jest jedną z największych atrakcji turystycznych stolicy, obok muru i bramy brandenburskiej, nadal również jest główną siedzibą Bundestagu i okolicznych budynków o których wspomniałem wcześniej.
5. Brama Brandenburska
Jako że południe wybiło dawno temu i pora obiadowa był jak najbardziej odpowiednia, postanowiłem spocząć na dłuższą chwilę w mej podróży. Niedaleko Reichstagu, na skraju parku zwierzynieckiego znalazłem małą restauracyjkę, która była wypełniona praktycznie po brzegi turystami. Wszedłem do środka i od razu ślinka mi pociekła kiedy zobaczyłem te smakołyki. Knajpka ów serwowała tradycyjną niemiecką kuchnię, ja pomimo upału wziąłem sobie wyśmienitą zupę z kapusty z kawałkami kiełbasy i piwo. Usiadłem w ogródku również tłumnie wypełnionym i delektowałem się germańskimi smakami. Po upływie pół godziny byłem w pewien sposób nasycony i mogłem ruszyć dalej. Wszedłem do parku i po przejściu niecałych trzystu metrów wyszedłem na środku skrzyżowania ulic 17 czerwca i Ebertstasse przy której znajdował się kolejny wielki symbol Berlina i Niemiec - Brandenburgian Tor, czyli Brama Brandenburska. Zbudowana została w 1791 roku jako symbol pokoju, oraz brama wejściowa do Berlina, prowadząca deptakiem Unter den Linden do pałacu monarchii Pruskiej. Przez ponad 200 lat swego istnienia obiekt ten był niemym świadkiem wielu wojen, wjazdu Napoleona do miasta, zniszczenia podczas II wojny światowej (bramie cudem udało się przetrwać), narodzin muru berlińskiego w 1961 roku, który przebiegał w jego pobliżu, zamykając tym samym dostęp przechodniów na ponad 38 lat do bramy, oraz jego upadku w 1989 roku. Przed bramą wizytowało i przemawiało wiele osobistości, również trzech prezydentów USA (najsłynniejsza była wizyta Kennedy'ego w 1963 roku jakkolwiek nie przemawiał on przed bramą lecz pod ratuszem Schöneberg, nazywając siebie przez pomyłkę berlińskim pączkiem, a nie Berlińczykiem jak zamierzał, ot taka ciekawostka), przemawiać chciał również pan Obama, jednak władze nie zgodziły się na to więc jak już wspomniałem wcześniej trzy dni przed moją wizytą przemawiał pod widoczną z placu kolumną Siegessäule.
Wokół bramy zainstalowano wiele ciekawych stanowisk historycznych, z których można dowiedzieć się trochę na temat samej bramy czy też muru berlińskiego.
6.Potsdamer Platz
Ruszyłem na południe ku mojemu kolejnemu celowi. Po minięciu ambasady amerykańskiej doszedłem do monumentalnej budowli wzniesionej 4 lata wcześniej, zajmującej 17000 metrów kwadratowych. 2711 betonowych bloków ustawionych równolegle tworzą niezwykły labirynt w centrum Berlina. Jest to pomnik poświęcony żydowskim ofiarom zamordowanym w Europie podczas II wojny światowej. Po zrobieniu zdjęcia gdzieś w środku szedłem dalej. Coraz bardziej zaczynał doskwierać upał, a nie była to jeszcze kulminacja. Po krótkim spacerze Eberstrasse doszedłem wreszcie do centrum nowego Berlina.
Trudno uwierzyć że 20 lat wcześniej nie było tutaj nic oprócz muru berlińskiego. W ciągu zaledwie kilku lat Postdamer Platz przeszedł metamorfozę zamieniając się w najnowocześniejszy i najruchliwszy plac w Europie, do niedawna był to największy plac budowy na świecie, dzisiaj w smukłych wieżowcach znalazło siedzibę wiele firm i instytucji, jednym z nich jest niemiecka kolej DB oraz zlokalizowane w Sony Center muzeum filmowe. Sony Center, znajdujące się przy placu to niesamowity architektonicznie obiekt zbudowany za niemała sumę 800 milionów dolarów. Ogromne wrażenie robi kryty dach w kształcie parasola, który w nocy rozświetla się na wszystkie kolory. Pod nim znalazło schronienie wiele restauracji i kawiarni tłumnie wypełnionych prze turystów. Można tutaj usiąść (o ile jest miejsce) napić się czegoś i przy okazji podziwiać z wielkiego telebimu ustawionego przy wejściu dokumentalne filmy o Berlinie. Od czasu do czasu można oglądnąć również mecze, jak ten finałowy podczas Euro2008 pomiędzy Hiszpanią a Niemcami (pewnie padł tutaj wtedy rekord Guinness'a pod względem największej ilości zawiedzionych twarzy naraz).
Znowu zgłodniałem więc zszedłem do podziemnej galerii i kupiłem kanapkę (porządny obiad raczej nie był w programie). Po wyjściu ze sklepu doszedłem do podziemnego pasażu prowadzącego do stacji kolejowej Potsdamer Platz. W chwili gdy wszedłem do środka uderzył w me oczy blask i czystość (dworzec centralny w Warszawie po otwarciu zapewne wyglądał gorzej). Zjechałem po ruchomych schodach na peron i zobaczyłem mężczyznę z aparatem na statywie. Popatrzałem na rozkład, pociągi jechały stąd głównie na południe kraju i do dworca głównego. Popatrzyłem na wyświetlacz nade mną: "Achtung Zug!", chwilę potem bez zatrzymywania się obok mnie z prędkością około 100km/h przemknął ICE, cichutko przejechał przez stacje, małego hałasu narobiły tylko lokomotywy. Na to właśnie polował fotograf i mi również udało się zrobić zdjęcie.
Wyszedłem z chłodnych podziemi na upalne powietrze. Ciężar plecaka sprawiał że z każdą godziną spacer był coraz bardziej męczący, postanowiłem napić się piwa w okolicznej kawiarni. Dawki były małe (330ml), ale w sumie tego dnia wypiłem 7 takich piw. Berliner, bo tak się ów trunek nazywał był całkiem dobry jak na jasne piwo. Usiadłem na zewnątrz kafejki przy Leipziger Platz i delektowałem się piwem, kiedy moją uwagę zwrócił pewien szczegół. Wszystkie budynki wokół placu wydawać by się mogły nowe, jednak część z nich była przykryta materiałem imitującym budynek (robi się tak czasem podczas remontów), jednak po lewej stronie placu większość budynków miało to przykrycie. Jak się później okazało tylko jedna strona Leipziger Platz jest zabudowana, na drugiej zostały wzniesione rusztowania, które przykryto tymi płachtami, ów atrapa miała wypełnić puste miejsca, aby nie szpecić widoku.
Dopiłem piwo i ruszyłem dalej.
7. Mur berliński
Leipzigerstrasse jest ulicą którą przecinał mur berliński, można to zobaczyć ponieważ przez jezdnie i trawnik przechodzi gruba metalowa linia. Sam mur zaczął być konstruowany w sierpniu 1961 roku, miał 43 kilometry długości i jest niewątpliwie żywym dowodem na istnienie żelaznej kurtyny. Obecnie jest to relikt komunizmu i niestety to co jest smutne atrakcją turystyczną (trzeba pamiętać że wiele osób zginęło pod nim próbując dostać się ze wschodu na zachód). Wędrowałem na wschód Leipzigerstrasse mijając po prawej budynek dawnego parlamentu pruskiego, odrobinę dalej po lewej nie istniejący już klub Tresor, w którym na początku lat 90 narodziła się muzyka Techno. Doszedłem do skrzyżowania z ulicą Wilhelmstrasse, na rogu znajdował się budynek, pod którym 17 czerwca 1953 rozpoczął się protest robotniczy krwawo stłumiony przez sowieckie czołgi. Wędrowałem na południe mijając zachowane budynki dawnego ministerstwa lotnictwa, aż doszedłem do następnego skrzyżowania z Niederkirchnerstrasse, przy której znajduje się oryginalnie zachowany, kilkuset metrowy fragment muru, tutaj również wzdłuż tego muru znajdowała się dawna siedziba Gestapo, oraz więzienia, w których przesłuchiwano, torturowano i zabijano więźniów. Upamiętnia to wystawa zorganizowana tutaj pod nazwą "Topografia Terroru". Planowana była również budowa muzeum, ale ze względów finansowych planów tych nie udało się jak dotąd zrealizować.
Odrobinę dalej znajduje się galeria wystawowa Martin Gropius Bau, a naprzeciwko niej kolejny zabytkowy budynek. Spotkałem polską wycieczkę wraz z przewodnikiem, który opowiadał że budynek w przeszłości był jedną z siedzib STASI - tajnej policji wschodnioniemieckiej. Szukając w internecie nie udało mi się znaleźć potwierdzenia tej informacji, jednakże obecnie jest on wykorzystywany jako "parlament miasta Berlin", czyli taka jakby rada miejska.
8. Dworzec Anhalter
Doszedłem idąc kawałek dalej tą samą ulicą do ruchliwej arterii Stresemannstrasse i skierowałem się odrobinę na południe. po kilkuset metrach marszu doszedłem wreszcie do kolejnego punktu na mapie, a raczej tego co z niego zostało.
Dworzec Anhalter został zbudowany w 1841 roku jako brama wyjazdowa do południowych stolic, Pragi i Wiednia. W 1890 roku dokończono przebudowę dworca czyniąc go jednym z największych w Europie, niestety jego przyszłość nie była zbyt kolorowa. W czasie II wojny światowej stał się on obiektem bombardowań alianckich spowodowanych głównie faktem że właśnie z tego dworca wywożono berlińskich, oraz okolicznych żydów do obozów zagłady. Dworzec został poważnie zniszczony, m. in. zniknęło jego ogromne zadaszenie. Po wojnie nadal obsługiwał on ruch pasażerski, jednak ostatecznym gwoździem do trumny był podział Berlina, Anhalter znalazł się wtedy po stronie zachodniej, jednak większość tras z niego wychodzących prowadziła do wschodniej części Niemiec. W wyniku zamknięcia granic nie mógł on w pełni obsługiwać tych tras, zatem zdecydowano ostatecznie o jego wyburzeniu w 1960 roku. Obecnie na terenie stacji znajduje się boisko do gry w piłkę nożną i Tempodrom, w którym odbywają się różne imprezy, głównie koncerty, jednak nadal za tymi terenami znajdują się miejsca które przypominają o obecności dawnego dworca - torowiska, mosty, dawne budynki i lokomotywownie, które w chwili obecnej są pod własnością Muzeum Techniki.
9.Checkpoint Charlie
Wróciłem z powrotem tą samą trasą do skrzyżowania Wilhelmstrasse i Niederkirchnerstrasse, przeszedłem na drugą stronę ulicy i od razu zobaczyłem kolejne ciekawostki. Około 7 trabantów, symbolu wschodnioniemieckiej "potęgi" motoryzacyjnej zaparkowanych wokół siebie reklamowało...wypożyczalnie trabantów i uwierzcie mi że człowiek który wpadł na taki pomysł zarabia na nim grubą forsę, no bo kto nie chciałby poczuć tego klimatu... no może ja. Kawałek dalej można było zobaczyć panoramę Berlina wsiadając do balonu gazety Die Welt, który za odpowiednią opłatą wynosi nas na wysokość około 150 metrów. Ja jednak gnałem dalej przed siebie ulicą Zimmerstrasse, wzdłuż której poukładane były tekturowe bloki opisujące historię muru berlińskiego, oraz mojego kolejnego punktu wizyty, jednego z trzech przejść granicznych między strefami zachodnią i wschodnią - Checkpoint Charlie.
Przez prawie 40 lat istnienia punktu, tylko dwa razy doszło do sytuacji napięcia, po raz pierwszy w 1961 roku, podczas tzw kryzysu berlińskiego, kiedy to wówczas stanęły naprzeciw siebie czołgi sowieckie i amerykańskie, oraz po zastrzeleniu w sierpniu 1962 roku nastolatka Peter'a Fechter'a, próbującego uciec do Berlina Zachodniego, na szczęście nie doszło do większego rozlewu krwi i otwartego konfliktu, a wisiał on w powietrzu.
Ruszyłem w kierunku kolejnego punktu, jednak upał wszedł w swoją szczytową fazę (było już prawie trzecia po południu), więc musiałem chwilę odpocząć. Usiadłem przy Berlińczyku w pobliskiej kawiarni i obserwowałem jak tłumy turystów przewijają się przez ulicę.
10. Bunkier Hitlera
Jestem zainteresowany bardzo głęboko historią II wojny światowej, w ogóle historią, ale najbardziej XX wieku, dlatego kolejny punkt był dla mnie dosyć ciekawym doświadczeniem. Wiadomo że od czasów wojny minęło ponad 60 lat i z bunkra dowódcy III Rzeszy nic nie zostało, jednak chciałem zobaczyć choć część historii.
Po małym odpoczynku przedarłem się na północ w okolice pomnika ofiar Holocustu, który mijałem wcześniej. Niegdyś w czasie II wojny światowej było to najważniejsze miejsce w całych Niemczech, to tutaj znalazła swoje miejsce siedziba Kancelarii Rzeszy, oraz bunkier, w którym według "oficjalnych" doniesień swego żywota dokonał Adolf H. Dziś jest to nic więcej jak jedno wielkie osiedle, zbudowane prawdopodobnie pod koniec lat 80 XX wieku (tak przypuszczam). W miejscu gdzie znajduje się bunkier, (bo na pewno jest gdzieś podziemną) jest teraz parking. Prawdopodobnie nigdy nie powstanie tam żaden budynek ze względu na niemożność postawienia tam fundamentów. Obok stoi tablica obrazująca jak wyglądał ten bunkier. Innym ciekawym miejscem zarazem rozwiązaniem architektonicznym jest wielki blok zbudowany nad jednym z bunkrów, sfilmowany we wspomnianym przez mojego kolegę komentarzu, filmie "Niebo nad Berlinem" Wima Wendersa. Ów blok i bunkier znajdują się w południowej części Berlina przy Pallasstrasse.
Pod tablicą znajdowała się strzałka do muzeum "Germanii", zaciekawiony ruszyłem w jej kierunku. Po około trzech minutach marszu doszedłem do tegoż miejsca. Muzeum Germanii, cóż to jest? Kiedy się dowiedziałem aż mi mina zrzedła. Wiadomo że naziści mieli szalone plany, ostateczne rozwiązanie i tym podobne rzeczy, ale nie tylko względem ludzi. Otóż owa Germania to przyszła stolica świata pod dowództwem Niemiec, czyli kompletnie przebudowany Berlin ze zmianą nazwy włącznie. Wszystko praktycznie miało być wyburzone i zbudowane na nowo, główną arterią miała być kilkukilometrowa droga prowadząca do ogromnej hali, według projektu największej na świecie powierzchniowo, zwieńczoną ogromną kopułą. Obiekt miał się składać z kilkudziesięciu kolumn podtrzymujących kopulę, a sam budynek miałby być wyższy od wieży telewizyjnej w Berlinie (ponad 220 metrów). Miał on być grobowcem i zarazem mauzoleum dla Hitlera. Część prac rozpoczęto przed wojną, czego dowodem może być stadion olimpijski, lotnisko Tempelhof, czy zmiana biegu rzeki Spree, przy dzisiejszym dworcu głównym, jednak wybuch wojny i jego przegrana zakończyły realizacje projektu przygotowanego przez Alberta Speer'a.
11. Wyspa Muzeów
Ruszyłem dalej w kierunku północnym ku rzece, tym razem upał uderzył we mnie tak mocno że zakręciło mi się w głowie, musiało być co najmniej ze trzydzieści stopni, jakoś jednak dałem radę iść dalej. Doszedłem do rzeki przy której znajdował się mijany przeze mnie wcześniej Bundestag, skręciłem w prawo na wschód i po kilku minutach znalazłem się przy budynku kolejnego dworca, Friedrichstrasse. Wszedłem do środka, aby kupić coś do jedzenia i znalazłem świetne stoisko na którym sprzedawano wyśmienite placki ziemniaczane. Kupiłem jeden i ruszyłem dalej wychodząc z dworca i idąc na wschód wzdłuż estakady kolejowej doszedłem wreszcie do wyspy na której znajdował się słynny kompleks muzeów (jest ich dokładnie pięć), wpisany w 1999 roku na listę dziedzictwa narodowego UNESCO. Niestety czas mnie gonił więc o zwiedzaniu nie było absolutnie mowy. Obszedłem kompleks, aż znalazłem mostek który doprowadził mnie do środka wyspy. Doszedłem do Berliner Dome, czyli wielkiej katedry wykończonej w 1905 roku według projektu Juliusa Carla Raschdorffa z Pszczyny (miasto oddalone od mojego rodzinnego o 8 km, zresztą w Pszczynie ja się urodziłem).
Przeszedłem ponownie przez mostek na rzece i znalazłem się definitywnie we wschodniej części Berlina.
12. Niebo nad Berlinem
Po przejściu kilkudziesięciu metrów doszedłem do Spandauerstrasse, przy której w niebo wbijał się ogromny blok. Ruszyłem kawałek na południowy wschód mijając po prawej kawałki pasażu handlowego, aż w końcu znalazłem się na skrzyżowaniu skąd rozpościerały się ciekawe widoki, najpierw kościoła św Marii, następnie Czerwonego Ratusza w Berlinie, ale przede wszystkim sylwetka, która intrygowała mnie od dojścia do rzeki Spree - smukła, wysoka wieża telewizyjna. To właśnie ona była moim ostatnim celem.
Fernsehturm została wybudowana w 1969 roku i łącznie z anteną liczy 367 metrów wysokości, lecz turyści mają dostęp tylko do 207, gdzie mieści się restauracja, a nieco niżej na wysokości 203 metrów bar. posiada 3 windy, które na szczyt wjeżdżają w ciągu 40 sekund.
Doszedłem pod wieże, obok niej była fontanna, przy której ochładzali się ludzie (upał nie tylko mi dawał się we znaki). Przed wejściem do środka przycupnąłem na kolejne piwo i podziwiałem dworzec oraz biurowiec Park Inn zlokalizowane przy dawnym centrum wschodniego Berlina Alexanderplatz.
Po małym odpoczynku ruszyłem do środka. Jako że Fernsehturm należy do jednych z najpopularniejszych atrakcji Berlina musiałem wystać w kolejce prawie 15 minut, ale uwierzcie mi że warto było. Za bilet zapłaciłem 9.50 euro, w cenę wliczone było piwo. Po małej przejażdżce windą znalazłem się na wysokości 203 metrów, najwyższej budowli na jakiej byłem do tej pory. Panoram Berlina zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.
Niebo nad Berlinem nadal było czyste, jakby w dniu dzisiejszym wszystkie chmury omijały z dala to piękne miasto. Chylące się ku nieuchronnemu upadkowi słońce rozpromieniało budynki, drzewa i ludzi, którzy z tej wysokości wydawali się niczym mrówki w mrowisku. Gdzieś tam na dole przemknął pociąg, szyby przejeżdżających samochodów odbijały światło, a ja patrzałem na to z uśmiechem na twarzy popijając kolejnego Berlinera, poczułem kolejny raz że życie ma smak i pomyślałem że po tych wszystkich wydarzeniach które nawiedziły zwykłych ludzi, obywateli tego miasta, po tych wszystkich latach Berlińczycy mogą być dumni że są Berlińczykami. Byłem w niebie, w niebie nad Berlinem.
Mój czas w stolicy Niemiec nieuchronnie dobiegał końca. Zjechałem na dół, przeszedłem przez dworzec i znalazłem się na placu dawnego centrum Berlina Wschodniego. Kawałek dalej słychać było że jest jakiś koncert, ja jednak nie miałem już dużo czasu. Dochodziła 19 więc udałem się pod słynny zegar świata, aby zobaczyć jak zmienia się jego położenie, jednak po upływie paru minut nic się nie stało więc uznałem że zegar jest uszkodzony. Zrobiłem ostatnie zdjęcie i wszedłem do metra.
Parę minut później siedziałem w żółtym wagoniku U-Bahn do stacji Lichtenberg. Wysiadłem i od razu wygląd się zmienił, teraz musiałem się mieć na baczności, aby coś złego się nie stało, bowiem ta dzielnica nie miała najlepszej opinii. Po przejściu kilkudziesięciu metrów i ruchliwej Frankfurter Allee znalazłem się przed dworcem Lichtenberg. Budynek dworca był w o niebo lepszej sytuacji niż sama dzielnica, jego nowoczesna fasada kontrastowała z okolicznymi kamienicami.
Mając godzinę do odjazdu udałem się na ostatniego w tym dniu i jak dotąd Berlińczyka. Po wypełnieniu biletu o kolejne miejsca przesiadkowe ruszyłem w stronę peronu.
Mój pociąg miał ku mojemu zdziwieniu jechać w kierunku Kijowa z przystankiem w Warszawie, byłem więc lekko zdezorientowany wiedząc wcześniej że ja sam jadę do Katowic, a pociąg do Krakowa. Wszedłem na peron i czekałem na pociąg. po kilku minutach wjechał skład z polskimi wagonami...tyle że na inny peron. Szybko udało mi się przetransportować na właściwe miejsce i zaraz znalazłem się przy pociągu. Wagony składały się wyłącznie z kuszetek, z jednej z nich wyszedł mężczyzna. Zapytałem się czy mówi po polsku, powiedział że tak. Pokazałem mu bilet i zapytałem czy ten pociąg jedzie do Krakowa, skoro na rozkładzie jest Kijów, on odpowiedział tylko leniwie żebym wsiadał i zabrał mój bilet.
Taka polska maniera.
Ulokowałem swe rzeczy w kuszetce i z niecierpliwością czekałem na odjazd. Po jakichś 20 minutach z małym opóźnieniem pociąg ruszył, ja stałem w oknie i patrzyłem jak drugie dla mnie po Dublinie najpiękniejsze miasto w Europie znika za oknem. Stałem tak w oknie ponad pół godziny czekając aż dojedziemy do polskiej granicy odległej od Berlina o ponad 80 kilometrów, jednak zbyt zmęczony wrażeniami minionego dnia spasowałem i poszedłem spać.

Więcej zdjęć z Berlina:http://picasaweb.google.pl/Cyprian.Bednarczyk/Deutchland_berlin#
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
vicealigator
vicealigator - 2008-10-03 01:30
Tytul zapozyczony z tak pieknego filmu zobowiazuje :)
Opis musi byc na najwyzszym poziomie.
Pozdrawiam z South Westu !
 
mirka66
mirka66 - 2011-01-17 19:03
Berlin mnie nie zachwycil ale Köln - tak.Ale to kwestia gustu.
 
 
cyprianbednarczyk
Cyprian Bednarczyk
zwiedził 37% świata (74 państwa)
Zasoby: 259 wpisów259 64 komentarze64 2570 zdjęć2570 23 pliki multimedialne23
 
Moje podróżewięcej
26.02.2019 - 25.06.2019