FOR ENGLISH VERSION PLEASE SCROLL DOWN
PL
Kolejnego dnia wstaliśmy o 6 rano i pozbierawszy plecaki wraz z 9 osobową załogą ruszyliśmy na południe. Już po przejechaniu kilkunastu kilometrów zaczynały się widoki. Droga prowadziła wśród stromych zboczy gór Atlas, w pewnym momencie jechaliśmy wśród wzgórz pokrytych śniegiem, który widziałem po raz pierwszy w tym roku. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, aby zrobić zdjęcia. Na przełęczy Tizi-n-Tainant, jak się później okazało został pobity rekord wysokości na której byłem do tej pory o 100 metrów, bowiem punkt ten miał 2600 metrów. Niecałe dwie godziny później byliśmy w pierwszym punkcie naszego zwiedzania. Osada Ain Benhaddou położona jest około 30 kilometrów na północ od wioski Ouarzazate i jest obowiązkowym punktem odwiedzających okolice Marrakeszu. Pierwszym powodem jest przede wszystkim to że została ona wpisana na listę UNESCO, drugim natomiast że ta dość nietypowa osada była miejscem plenerowym dla wielu kręconych tu filmów m.in. Gladiatora. Jako że jest on na wspomnianej liście większość dekoracji wokół została wyburzona, jednak niektóre miejsca potrzebne do zachowania tej osady zostały zbudowane na nowo. Uwagę przyciąga zwłaszcza architektura, każdy z domów posiada wznoszące się wokół wierzchołków wieże. Struktura budynków, czyli czerwono ceglasta glina zmieszana z innymi wiążącymi składnikami sprawia że jest ona nietrwała i cały dom musi być budowany na nowo mniej więcej co 30 lat. Po zwiedzeniu udaliśmy się na obiad a następnie ruszyliśmy się w dalszą drogę. Przejechaliśmy przez wspomniane wcześniej miasteczko Ouarzazate wokół którego powstały filmowe studia i trudno się nie dziwić, bowiem kamienista pustynia z bardzo dobrze widocznym pasmem Atlasu jest doskonałym miejscem do kręcenia filmów. Na nocleg zawitaliśmy do hotelu w dolinie Georges de Dades gdzie po posileniu się osławionym już cus cus udaliśmy się na spoczynek. Następnego dnia wyruszyliśmy w dalszą podróż. Pierwszym przystankiem była jedna z wiosek położona w pobliżu miejscowości Tineghir w której przewodnik zapoznał nas z działającym miejscowym systemem irygacyjnym. Pola nawadniane są poprzez wykopane kanały które doprowadzają wodę z okolicznej rzeki. Jako że w okolicy jest kilkadziesiąt innych wiosek i osad, system ten działa w zależności od zapotrzebowania danej wioski, wtedy umownie na określony okres rzeka zasila kanały w określonej osadzie. Na koniec spaceru po polach zostaliśmy zaprowadzeni do miejscowego warsztatu, w którym wyrabiano w naturalny sposób dywany. Dywan dla Maroka znaczy mniej więcej tyle co wódka dla Rosji, jest wizytówką kraju i dobrem narodowym, zwłaszcza dlatego że jak już wspomniałem jest wyrabiana w sposób naturalny i ręczny. Wszystkie materiały to materiały pochodzenia zwierzęcego a barwniki pochodzą głównie z przypraw, zwłaszcza kurkumy i szafranu. Ten ostatni jest najdroższą przyprawą na świecie i w dawnych czasach jej wartość była ceniona na równi ze złotem, a to dlatego że proces otrzymywania tej przyprawy jest długotrwały i delikatny. Oczywiście na koniec nie mogło obyć się bez tradycyjnego kupna, ja również z Operatorem skusiliśmy się i zakupiliśmy mini dywaniki. Następnym punktem naszej wyprawy był malowniczo położony kanion Gorges du Todra z ponad 100 metrowymi skałami otaczającymi mały potok. Ruszyliśmy w dalszą drogę i po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Po przejechaniu kilkuset kilometrów i łącznie ponad 5 godzinach drogi znaleźliśmy się w miejscowości Merzouga, gdzie czekały już na nas wielbłądy. Wyruszyliśmy w ostatnią podróż tego dnia w głąb pustyni Sahara która zaczynała się dla nas właśnie tutaj, kilkanaście kilometrów od granicy Algierskiej. Po ponad godzinie marszu dotarliśmy do obozu berberskich nomadów, którzy ugościli nas herbatą i gulaszem. Po kolacji panowie zaprezentowali nam część artystyczną śpiewając i wybijając rytm na bębenkach, bynajmniej na tym się nie skończyło. Późnym wieczorem wyruszyliśmy na spacer po pobliskich wydmach wśród piaskowej burzy i rozgwieżdżonym niebem. Zero hałasu, zero świateł miast. Tylko pustynia i bezchmurne niebo pełne gwiazd, nic więcej nie trzeba, aby odzyskać spokój wewnętrzny.
ENG
The next day we woke up at 6 am and pick up the backpacks and with nine crew members we headed south. After drove several kilometers began views. The road ran between steep slopes of the Atlas Mountains, at one point we drove through the hills covered with snow, which I saw for the first time this year. From time to time we stopped to take pictures. On the Pass Tizi-n-Tainant, as it turned out was beaten up mine attitude record so far, for about 100 meters, because this point was 2600 meters. Less than two hours later we were at the first point of our tour. Ain Benhaddou settlement is situated about 30 kilometers north of the village of Ouarzazate and is main point of visits in around of Marrakesh. The first reason is mainly that it has been listed by UNESCO, while the second is quite unusual that the settlement was an open-air place for many movies filmed here include Gladiator. As it is on that list, most of the scenery around was torn down, but some space is needed to maintain the settlements were built all over again. Drawn of attention is particularly dawn by the architecture, each of the houses have four towers around vertexes. The structure of the buildings is the red clay loam mixed with other components of the binding that makes it unstable and the whole house must be rebuilt anew approximately every 30 years. After visiting we went to dinner and then came back on our way. We passed through the previously mentioned town of Ouarzazate where few film studios were created and it's hard not to wonder, because the stony desert with a clearly visible band of the Atlas is a great place to shoot movies. We reached overnight at the hotel in the valley Georges de Dades. After eating infamous cus cus we went to bed. The next day we went further. The first stop was one of the villages located near the town of Tineghir in which the guide told us about running a local irrigation system. The fields are irrigated by canals dug to bring water from a nearby river. Since around dozens of other villages and hamlets, the system operates according to the needs of the specific village, then the river for a period of time power channels there. At the end of the walk across the fields we were taken to the local shop, where in a workshop was produced in a natural way carpets. Carpet for Morocco is about the same as vodka for Russia, is a showcase of the country and the national good, especially because as I mentioned is manufactured and dyed in natural way. All materials are of animal origin and the colors are mainly from spices, especially turmeric and saffron. The latter is the most expensive spice in the world and in ancient times, its value was appreciated on a par with gold, and it is because the process to obtain this spice is long and delicate. Of course, the end could not do without the traditional purchase, me and Operator bought a mini rugs. The next point of our trip was a beautiful, quiet canyon of the Gorges du Todra from over 100 meter high cliffs surrounding a small creek. We move again and after a few hours we were on the spot. After driving a few hundred kilometers and a total of over 5 hours, we found ourselves in the village of Merzouga, where we were waiting for the camels. We start on the last trip these day into the Sahara desert that began for us here, a few kilometers from the Algerian border. After more than an hour ride we reached the Berber nomads camp who accommodate us tea and stew. After dinner, gentlemen presented artistic part, singing and keeping rhythm on the drums, not at all that was not the end. Late in the evening we went for a walk in the nearby sand dunes in the sand storm and the starlit sky. Zero noise, zero light areas. Only the desert and the clear sky full of stars, nothing else needed to restore inner peace.