Wróciłem grubo po osiemnastej. Wziąłem ręcznik i zrobiłem w końcu to na co nie mogłem się zdecydować od tygodnia, poszedłem na plażę. Słońce skryło się już za chmurami i raczej nie miało zamiaru stamtąd wyłazić. Wszedłem do zimnej wody i zacząłem pływać w Morzu Śródziemnym. Choć była już późna pora nie brakowało amatorów wieczornych kąpieli. Po kilkunastu minutach nie mogąc już wytrzymać temperatury wyszedłem z wody i... zacząłem budować zamek z piasku. Poczułem się jak dziecko:). Czas minął tak szybko że zrobiła się 21. Wróciłem do hotelu i rytualnie zamówiłem ostatniego Ciska żegnając się z barmanem. Następnego dnia punktualnie o szóstej podjechał po mnie bus z dwojgiem starszych ludzi jako pasażerowie i udaliśmy się na lotnisko. Tak kończy się moja opowieść. Wsiadłem w samolot i po trzech godzinach lotu byłem już w innym świecie, gdzie temperatura z 22 stopni zamieniła się na niecałe 4, a jutrzejszy wypad na plaże zamienił się w wypad do pracy. No cóż życie to nie tylko wakacje...