Na przejściu granicznym w Homok spędziliśmy niecałe półgodziny. Po odprawie paszportowej ruszyliśmy dalej. Muszę tutaj dodać że jak na przejazd przez kilka krajów zostałem dość dobrze "wyposażony" przez swojego Ojca w walutę. Miałem polskie złotówki, czeskie i słowackie korony, węgierskie forinty i niemieckie marki, nie miałem jedynie rumuńskich leji. Wszystko to doskonale przydało się do wymiany w kantorze. Wracając z powrotem miałem także bułgarskie lewy i 10 rubli, które znalazłem na ulicy w Bułgarii. Miałbym również i francuskie Franki, ale pech chciał że dwaj mężczyźni znaleźli na ulicy je przede mną. Jak na złość szli do mojego hotelu żeby rozmienić je na walutę używalną w kantorze i zamienili to na... 200 marek (ówczesne 400 zł). Myślałem że mnie szlag trafi, potem już cały czas tylko patrzałem czy coś nie leży na ulicy i znalazłem, tylko że 10 rubli, które notabene nie są nic warte. Ot taka mała opowiastka.
Wracając do autobusu, którym mknęliśmy teraz na południe, ku stolicy. Minęliśmy Vác i od tej pory po prawej stronie, aż do Budapesztu towarzyszyła nam jedna z największych rzek Europy - Dunaj. Niestety do samego centrum miasta nie było nam dane wjechać. Znaleźliśmy się na przedmieściach a ja zdołałem jedynie zobaczyć budapesztańskie tramwaje i wszechobecne Ikarusy, które notabene są w tym mieście produkowane. Wjechaliśmy na jedną z obwodnic miasta. Dokładnie cztery kilometry dzieliły nas od Dunaju i słynnych mostów, ja jednak zdołałem zobaczyć jedynie stadion (wcześniej zwany Népstadion) na którym grał m. in. zespół Queen, oraz kręcił swój film "Monachium" Stephen Spielberg. Tak samo szybko jak wjechaliśmy do stolicy, tak samo szybko z niej wyjechaliśmy i po kilku minutach autobus znalazł się na autostradzie M5 prowadzącej do granicy rumuńskiej. Jechaliśmy nią około godziny po czym zatrzymaliśmy się na krótki postój, ostatni tego dnia.
Uderzyło mnie w Węgrzech to że autostrada którą jechaliśmy była najlepszą jaką widziałem wówczas w życiu, była wzorem autostrady. Przebiegając głównie przez tereny leśne, była od nich odgrodzona płotem. Co kilkaset metrów poustawiane były po obu stronach dwupasmowej drogi budki z telefonem do pomocy drogowej a wszystkie zjazdy z niej były odgrodzone szlabanem. Piszę o tym dlatego że niema porównania z żadnymi innymi polskimi autostradami, jeżeli kiedykolwiek byście jechali chociażby A4 w Polsce, notabene niema takiego odcinka tej drogi, który nie byłby remontowany. Pierwsze odcinki M5 zostały oddane do użytku pod koniec lat 80-tych XX wieku i sukcesywnie w ciągu dalszych lat były oddawane kolejne, w Polsce to nie jest możliwe.
Nastał wieczór a ja z nadmiaru wrażeń zasnąłem. Obudziłem się już na przejściu granicznym z Rumunią za miastem Szeged, w miejscowości Nagylak. Było po 22.