Formalność na granicy załatwiona, celnik spojrzał do paszportu i chwilę potem z uśmiechem powiedział "Lewandowski". Odwzajemniłem uśmiech i ruszyłem naprzód. Znalazłem się w Macedonii. Czekała mnie teraz prawie godzinna piesza wędrówka w kierunku pobliskiego monastyru św Nauma. Początkowo szedłem asfaltem, ale zaraz potem skręciłem za znakami w pobliski las kryjąc się przed upałem. Przeszedłem kawałek dalej i doszedłem do strumienia którego woda była krystalicznie czysta, ostatni raz widziałem tak czystą wodę w Morzu Czerwonym. Po jakichś 20-tu minutach doszedłem w końcu na miejsce mijając najpierw masę straganów a dopiero później port i hotel u którego podnóża stoi klasztor. Udało mi się przejść przez hotel na dziedziniec klasztoru i porobić zdjęcia, jak również zajrzeć tylko na chwilę do środka. Klasztor św. Nauma został założony przez wspomnianego zakonnika który był uczniem Cyryla i Metodego i tutaj doskonalił kunszt piśmienniczy tzw szkoły Ochrydzkiej. Jak na klasztor oczywiście przystało nie mogło zabraknąć pawi dumnie kroczących po dziedzińcu lub zastygłych w cieniu chowając się przed upałem. Zjadłem w pobliskiej restauracji tradycyjną Pljeskavicę, czyli kotlet z różnych rodzajów mięsa mielonego razem z ziołami i cebulą, a po posiłku ruszyłem dalej. Celem była Ochryda, jednak problem polegał na tym że nie miałem waluty macedońskiej - denara, a nigdzie wokoło nie było żadnych bankomatów, na szczęście miałem jeszcze trochę euro co pozwoliło mi na wzięcie taksówki. Podszedłem do budki parkingowego i po krótkim dogadaniu się ustaliłem że zawiezie mnie do miasta za 13 euro, cena całkiem dobra jak na prawie 30 km jazdy. W końcu mogłem również porozmawiać z miejscowym i to nie po angielsku ale po Polsko-Macedońsku. Jak to powiedział kiedyś Franek Dolas "Ale te języki słowiańskie są do siebie podobne". Dojechaliśmy. Po rozstaniu się z kierowcą odszukałem swój mini hotelik prowadzony przez starsze małżeństwo i po zostawieniu rzeczy ruszyłem do centrum.
Ochryda to miasto zbudowane przez Rzymian na miejscu dwóch starożytnych osad. Oczywiście nazwę dzisiejszą uzyskała nie od nich lecz od Bułgarów którzy podbili ją w 867 roku. Wcześniej tętniące życiem miasto Lychnidos położone było na szlaku handlowym Via Egnatia łączącym Bizancjum z portem Dyrrachion czyli dzisiejszym betonowym Durrës leżącym w Albanii.
Poza centrum Ochrydu nie ma za bardzo nic ciekawego do zobaczenia jednak na zachód od Bulevar Makedonski Prosvetiteli zaczyna się stara dzielnica z murowanymi domami pokrytymi czerwoną dachówką. Idąc głębiej można odnaleźć kilka cerkwi, św Zofii czy najbardziej malowniczo położona na skalnym cyplu upatrzonego przez skaczących do wody monastyr św. Jana Teologa w Kaneo.
Same stare miasto jest warte tego aby się w nim zgubić, w labiryntach uliczek zawsze można znaleźć coś ciekawego, jednak i tak w końcu dojdzie się do dwóch najważniejszych miejsc. Pierwsze z nich to monastyr św. Pantelejmon którego założenie przypisuje się Klemensowi Ochrydzkiemu, uczniowi św. Cyryla i Metodego. Archeolodzy przypisują temu miejscu nauczanie pierwszych studentów w głagolicy, czyli alfabecie będącym protoplastą dzisiejszej cyrylicy. Drugi z obiektów to forteca cara Samoila położona nieco na północ od monastyru. Była to stolica pierwszego caratu bułgarskiego, zbudowana na miejscu poprzedniej fortecy sprzed 4 wieku p.n.e prawdopodobnie na polecenie króla macedońskiego Filipa II.
Po wyczerpującej wędrówce warto zasiąść gdzieś w kącie kawiarenki aby wpatrzeć się w zachodzące słońce i wsłuchać w bałkańską kapele grającą gdzieś nieopodal na płynącym statku, Ochryd zachwyca swoim spokojem i gościnnością, gdyby tylko nie te komary...