Geoblog.pl    cyprianbednarczyk    Podróże    Kaukaz i Bałkany Wschodnie / Caucasus and Eastern Balkans    Trekking na lodowiec / Trekking on a glacier
Zwiń mapę
2011
24
sie

Trekking na lodowiec / Trekking on a glacier

 
Gruzja
Gruzja, Mestia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 537 km
 
FOR ENGLISH VERSION PLEASE SCROLL DOWN

PL

Zatem jak zostało postanowione tak też się stało i następnego dnia około 7 rano ruszyliśmy przed siebie, nie do końca jeszcze wiedząc gdzie i jak dojdziemy. Minęliśmy rynek i przeszliśmy po kładce dla pieszych na druga stronę rwącego potoku, tego samego do którego odrobinę dalej lądują śmieci. Zrównaliśmy marsz z okolicznym rolnikiem który gonił krowy na pastwisko, minęliśmy ostatnie zabudowania miasteczka i doszliśmy do niedawno otwartego terminalu miejscowego lotniska, kolejnego dowodu na to że Swanetia szeroko otwiera się na turystów. Od tego miejsca szliśmy jeszcze ponad godzinę do rozwidlenia. Tutaj szlak skręcał w dwie strony, na wprost ku lodowcowi Lekhzitis i w lewo po kolejnej kładce rodem z Indiany Jonesa do lodowca Chalaatis. Ta pierwsza droga wydawała mi się ciekawsza zwłaszcza że lodowiec jest blisko granicy z Rosją, zanim jednak zdążyłem coś powiedzieć zobaczyłem że ekipa przeprawia sie po kładce na drugi brzeg, więc musiałem pójść ich śladem. Po drugiej stronie stał ni to strażnik, ni to celnik, w każdym razie ktoś w mundurze moro. Zaprowadził nas do swojej chatki i spisał dane z paszportu jednego z nas na wypadek gdybyśmy gdzieś przepadli. Stanowczo odradzał nam wędrówkę w kierunku pierwszego lodowca ze względu na Rosjan, że niby teren przygraniczny. Przypomniały mi się ostrzeżenia że podobno Ruskie na granicy z Gruzją lubią sobie postrzelać do ludzi, ale kto by siedział na łańcuchu przez który przebiegała granica na wysokości prawie 4000 metrów? Wybraliśmy zatem drugą opcję i zaczeliśmy wspinaczkę. Po około 20 minutach doszliśmy do rozwidlenia i rozpoczęliśmy przedzieranie sie po wielkich głazach. Oczywiście jak to ze mną zwykle bywa zgubiłem szlak i wkopałem się w najgorsze kamienie. W ostatnim momencie zdążyłem zauważyć gniazdo os i je ominąć zanim włożyłem kijek dokładnie w ul. Końcem końców udało mi się przedrzeć z powrotem do szlaku i po 10 minutach wraz z resztą ekipy doszliśmy do czapy lodowca.
- To wszystko? - zapytałem się w myślach. Widok był naprawdę imponujący, ale przyjechałem się tutaj powspinać, a jak narazie szedłem cały czas drogą po której równie dobrze mogły jechać samochody.
- Kto ze mną wspina się dalej? - zapytałem. Nikt nie odpowiedział oprócz kamieni które staczały sie z czapy lodowca wprost do strumienia.
- OK. Dajcie mi pół godziny na wejście i pół na zejście.
Moja ułańska fantazja calkowicie mnie poniosla i postanowiłem wspiąć się wyżej, problem polegał na tym że nie było ścieżki tylko kupa małych kamieni które nie miały dobrego podłoża. Zacząłem wspinaczkę i w pewnym momencie zamiast przesuwać sie w bok wspinałem się tylko coraz wyżej, bowiem nachylenie stoku wynosiło ponad 40 stopni co uniemożliwiało posuwanie sie w bok. Po pół godzinie wszedłem jakieś 150 metrow wyżej od lodowca. Stąd było widać drugi stok z lodem, niestety sławetna góra Ushba mająca 4700m n.p.m. pogrążona była w chmurach. Rozejrzałem się jeszcze trochę i postanowiłem schodzić i tu problem był większy, bo jeden nieostrożny ruch i poleciałbym z kamieniami w dół. Odwróciłem się w kierunku góry zbocza i na czworakach testując każdy kamień schodziłem pomału tyłem. Kilka razy wprawdzie poleciał bym w dół z kamieniami, jednak bez większych problemów udało mi się dojść pod lodowiec. Zrelaksowani chłopacy spakowali swoje plecaki i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze przypętał się do nas mały szczeniak, którego roboczo nazwaliśmy Azorbejdżanem, a który towarzyszył nam do samej Mestii nie dając się odpędzić. Dzień można by było zaliczyć do udanych, gdyby nie to że spaliłem sobie od słońca rękę i parę dni później wyskoczyły mi bąble. Pamiątkę z lodowca zachowam do końca życia.

ENG

Thus, as has been decided that it happened and the next day around 7am we went ahead, yet not quite knowing where and how we come. We passed a market square and went after the pedestrian walkway on the other side of the river, to which the same bit of rubbish land. We marched hand in hand with farmer who chased the cows out to graze, we passed the last buildings of the town and came to the newly opened airport terminal, another proof that Svaneti wide open to tourists. From here we walked for over an hour more to the crossroad. Here the trail turned to the two sides, facing towards the glacier Lekhzitis and left after the next walkway straight by the bridge from Indiana Jones to the glacier Chalaatis. The first route seemed especially interesting because the glacier is near to the border with Russia, but before I could say something I saw that the team crossing footbridge to the other side, so I had to follow them. On the other side was neither the guard nor a customs officer, at least someone in camouflage uniform. He led us into his cottage and wrote the data from the passport of one of us in case that we could disappeared somewhere. He strongly advised us to walk in the direction of the first glacier due to the Russians don't like foreigners beside border area. I remembered the warning that the Russians reportedly on the border with Georgia, like shoot to the people, but who would have sat on the chain through which the boundary at an altitude of almost 4000 meters? Therefore we chose the second option and we started climbing. After about 20 minutes we came to the fork and began poring through the large stones. Of course, as is usual for me, I lost the trail and get stuck with the worst stones. At the last moment I could see wasps nest and avoid them before I put my stick carefully down the nest. I managed to break back into the trail and after 10 minutes with the rest of the team we reached the glacier cap.
- Is that all? - I asked myself in thought. The view was really impressive, but I came to climb here, and how far I walked through all the time very easy trail.
- Who wants to climb with me higher? - I asked. No one answered except stones which fell apart from the glacier cap directly to the stream.
- OK. Give me half an hour for climb and a another half to come back.
My imagination absorbed me completely and I decided to climb higher, the problem was that there wasn't a path just a bunch of small stones that did not have a good ground. I started climbing and at some point instead direct to the right I've just climbed higher and higher, because the slope was over 40 degrees it prevented move to the right direct. After half an hour I walked about 150 meters above the glacier. Thus, I could see the second slope of the ice, unfortunately notorious mountain Ushba 4700m above sea level, was buried in the clouds. I looked around some more and decided to go down and there was a bigger problem, because one careless move and I would fell down with the stones. I turned toward the mountain slopes on all four limbs and testing every stone I walked slowly backwards. Several times though I flew down with stones, but no major problems I managed to reach the glacier. Relaxed, the guys packed up their bags and went way back. On the way came to us a little puppy, who accompanied us to the Mestia. Day could be called successful if it was not that I burned myself from the sun and a couple of days later I had wounds. I'll keep a souvenir from the glacier to the end of my life.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
cyprianbednarczyk
Cyprian Bednarczyk
zwiedził 37% świata (74 państwa)
Zasoby: 259 wpisów259 64 komentarze64 2570 zdjęć2570 23 pliki multimedialne23
 
Moje podróżewięcej
26.02.2019 - 25.06.2019