Geoblog.pl    cyprianbednarczyk    Podróże    Hiszpania    Mini trekking
Zwiń mapę
2010
03
kwi

Mini trekking

 
Hiszpania
Hiszpania, Valldemosa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 620 km
 
Ostatni dzień. Spakowałem swoje manatki i opuściłem hostel. Wsiadłem w autobus nr 1 i dojechałem do Plaza España, następnie zszedłem do podziemi metra. Kawałek dalej za stacją również pod ziemią znajdował się sprytnie schowany dworzec dla autobusów dalekobieżnych. Wyszukałem autobus linii 210 który miał mnie zabrać do miejscowości Valldemosa, ale okazało się że z powodu święta następny kurs jest dopiero około godziny 14, tak więc miałem jeszcze prawie dwie godziny. Co tu zrobić? pokręciłem się trochę po sklepach, zajrzałem tu, zajrzałem tam odwiedziłem nawet targ rybny (czego to ludzie nie robią żeby zabić czas). Koniec końców poszedłem do sklepu kupiłem puszkę piwa i udałem się do parku pod którym znajdowała się stacja kolejowa. Usiadłem na ławce i pogrążyłem się w lekturze. Nadszedł wreszcie ten upragniony moment kiedy mogłem wsiąść do autobusu i wyruszyć w podróż.
Valldemosa to małe miasteczko położone na północny zachód od Palmy, miejsce pielgrzymek, głównie Polaków którzy chcą odwiedzić miejsce w którym mieszkał Fryderyk Chopin. Artysta przypłynął na wyspę wraz z kochanką George Sand w listopadzie 1838 roku, początkowo zamieszkując w Palmie, ale następnie przeniósł się właśnie do Valldemosy. Zamieszkał w miejscowym klasztorze kartuzów. Pogoda jednak mu nie służyła, również fortepian który specjalnie został sprowadzony z Europy nie dotarł na miejsce, lecz utkwił w porcie w Palmie. Żeby go odebrać trzeba było zapłacić podatek. Końcem końców wyprowadził się z wyspy i powrócił na kontynent.
Po ponad pół godzinie jazdy dotarłem do miasteczka i od razu udałem się w kierunku okolicznych wzgórz, przechodząc przez zabytkowe uliczki i położone wzdłuż nich kamienne domki. Wyszedłem na główną drogę w kierunku Palmy i przeszedłem na drugą stronę po czym zacząłem się wspinać żwirową aleją prowadzącą do okolicznych domostw. Oczywiście mniej więcej wiedziałem którędy iść, szlak był oznakowany. Droga pod górę była całkiem znośna, opuściłem już całkowicie miasteczko i dotarłem do niesamowitego miejsca. Otóż idąc cały czas szlakiem doszedłem do pastwiska na którym pasło się kilkadziesiąt owiec. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to że każda z nich miała doczepiony do szyi dzwoneczek. Dźwięki jakie roztaczały się wokół przypominały muzykę:) Po kilkunastu minutach pastwisko kończyło się, a droga wchodziła w gęsty las. Od teraz wspinaczka rozpoczęła się na dobre. Po drodze minąłem dwa konie, które znalazły sobie dziwne miejsce na popas pośród kamieni, gdzie ledwie wyrastała trawa. Moim celem było dojście na sam szczyt, jednak obliczyłem że nie starczyłoby mi czasu na powrót, toteż niestety musiałem zawracać. Ruszyłem tą samą drogą. Mijając pastwisko ponad godzinę później okazało się że wszystkie owce gdzieś znikły, a po dźwiękach dzwonków nie zostało nawet śladu. Udało mi się włączyć telefon po ponad 30 godzinach i zrobić dwa zdjęcia (poniżej) po czym znów zdechł, tym razem już na zawsze. Wróciłem do miasteczka wypiłem w miejscowym barze piwo i wracałem z powrotem do Palmy. Po dotarciu do stolicy szybko przesiadłem się w autobus na lotnisko i na kilkadziesiąt minut przed odlotem dotarłem do miejsca. Zdążyłem jeszcze zjeść mini obiad - kolacje i kupić tutejsze wino, po czym praktycznie "na styk" zdążyłem wsiąść do samolotu. Tak po kilku dniach pobytu kończyła się moja pierwsza, ale mam nadzieję że nie ostatnia przygoda z Majorką.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
cyprianbednarczyk
Cyprian Bednarczyk
zwiedził 37% świata (74 państwa)
Zasoby: 259 wpisów259 64 komentarze64 2570 zdjęć2570 23 pliki multimedialne23
 
Moje podróżewięcej
26.02.2019 - 25.06.2019