Geoblog.pl    cyprianbednarczyk    Podróże    Koleją przez Europę IV (lipiec - sierpień 2010)    Zakochałem się w Talinie... I nie tylko...
Zwiń mapę
2010
30
lip

Zakochałem się w Talinie... I nie tylko...

 
Estonia
Estonia, Tallin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3840 km
 
Prom płynął niecałe dwie godziny. Siedziałem na samej górze i popijałem estońskie piwo słuchając gitarzysty który umilał czas pasażerom. Wiało jak cholera, toteż musiałem się co jakiś czas chować w środku 7 poziomowego statku, to prawie taki pływający blok mieszkalny:) W końcu dobiliśmy do portu. Byłem ciekaw jak wyglądają postsowieckie republiki po okresie transformacji, nie byłem nastawiony zbyt pozytywnie, jednak Tallin mnie zaskoczył. Wychodząc z portu skierowałem się od razu w stronę starego miasta gdzie miałem mieć nocleg w jednym z hosteli. Dotarłem pod wskazany adres i otworzyła mi miła, ładna dziewczyna. Okazało się że nie będę spał pod wskazanym adresem, bo nie ma już miejsc. Trochę mnie to zirytowało, bo oglądając zdjęcia w internecie wiedziałem co biorę i za co płacę. W końcu zjawił się człowiek wyglądający jak pół hipis - pół anarchista, który miał mnie doprowadzić do innego hostelu. Po drodze przez miasto usta mu się nie zamykały i gdybyśmy szli z jakieś pół godziny zdążył bym poznać połowę historii Tallina, ogólnie spoko gość:). Pokazał mi miejsce gdzie mogłem zjeść tani domowy obiad. Najpierw jednak musiałem się zameldować, a to wymagało gotówki z którą znów był problem, bo nie mogłem znaleźć bankomatu. Wyszedłem poza hostel aby znaleźć bankomat i okazało się że będę nocował 20 metrów od polskiej ambasady, która praktycznie sąsiadowała z moim hostelem:) Wróciłem, aby zapłacić i spotkałem kolejną miłą dziewczynę. Jak na początek pobytu zapowiadało się całkiem nieźle. Zostawiłem wszystkie rzeczy i poszedłem w końcu coś zjeść. Za zupę, drugie danie, które przypominało coś jak polskie pierogi i piwo zapłaciłem około 14zł, co w porównaniu z Helsinkami było prawie jak za darmo. W końcu załatwiwszy wszystkie sprawy mogłem ruszyć na zwiedzanie.
Rozpocząłem od murów obronnych we wschodniej części miasta, które zostały zbudowane, wraz z okolicznymi umocnieniami oraz wieżą Kiek in de Kök, co znaczy mniej więcej "zerknąć do kuchni", albowiem dawniej z góry można było zobaczyć kuchnie kilku okolicznych domostw. Większa część Starego Miasta znajduje się na wzgórzu, toteż musiałem się trochę natrudzić aby wejść pod górę. Kolejnym ciekawym obiektem był Sobór Św. Aleksandra Newskiego wzniesiony w 1900 roku po 6 latach budowy. Władzę niepodległej Estonii postanowiły wyburzyć świątynie, ale nigdy tego nie zrobiono. Ciekawostką jest to że pena grupa miała podobne plany względem Pałacu Kultury w Warszawie i najlepiej w ogóle wyburzyć potem wszystkie blokowiska i drogi, aby wymazać ten haniebny czas w historii narodu. W przypadku Estonii było trochę inaczej, świątynia powstała w dobie intensywnej rusyfikacji tych ziem, W 1920 roku, podobnie jak w Polsce trwała wojna z bolszewikami, ale udało się jakoś uniknąć wchłonięcie niepodległej już wtedy od 2 lat Estonii. miarka przebrała się definitywnie właśnie w 1924 roku kiedy wybuchło powstanie komunistyczne w Estonii. Symbol rosyjski jednak przetrwał do czasów dzisiejszych i wpisał się niewątpliwie w panoramę miasta, a muszę przyznać że jest to piękny obiekt. Naprzeciwko katedry znajduje się kolejny, jest nim Riigikogu, czyli siedziba parlamentu estońskiego. Z racji braku miejsca w stolicy większość budynków rządowych i ambasad znajduje się na Starym Mieście
Spacerowałem dalej w głąb miasta. Przeszedłem obok kolejnej świątyni, tym razem luterańskiej i idąc labiryntem uliczek doszedłem do miejsca, z którego rozpościerał się widok na morze Bałtyckie. Lepszym jednak widokiem był widok po drugiej stronie, na stare miasto i dzielnice handlową z kilkoma wieżowcami. Warto było się wdrapać na samą górę, aby to zobaczyć.
Wróciłem na dół i pokręciłem się jeszcze trochę po okolicy. Zahaczyłem zwłaszcza o Tallinna Raekoda, czyli ratusz miejski wpisany na listę UNESCO, jeden z najważniejszych symboli miasta. Zabudowa rynku również robi duże wrażenie. Wróciłem do hostelu i po małym posiłku powróciłem, tym razem z nowo poznanymi ludźmi z hostelu na miasto. Spacerowicze i turyści znikli gdzieś z horyzontu, a na ich miejscu pojawili się weekendowi imprezowicze. Lokale i ogródki piwne wokół rynku były zapełnione do pełna i trudno się dziwić że większość z nich stanowili zagraniczni turyści. Tallin jest stosunkowo tani, szczególnie w porównaniu z Helsinkami i wiele osób przyjeżdża tutaj na weekend właśnie z Finlandii aby się zabawić. Piwo również jest wyśmienite, wreszcie po kilku dniach przejazdu po Skandynawii poczułem alkohol:)
Tallin to niesamowite miasto z sympatycznym klimatem, no i do tego te dziewczyny...
Zakochałem się w tym miejscu i jeżeli jest lista miejsc w Europie do których chciałbym wracać Tallin niewątpliwie na niej jest.

Więcej zdjęć z Tallina:
http://picasaweb.google.com/Cyprian.Bednarczyk/Eesti_tallin#
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
cyprianbednarczyk
Cyprian Bednarczyk
zwiedził 37% świata (74 państwa)
Zasoby: 259 wpisów259 64 komentarze64 2570 zdjęć2570 23 pliki multimedialne23
 
Moje podróżewięcej
26.02.2019 - 25.06.2019