No i znalazłem się w Finlandii. Autobusem w ciągu niecałej godziny jazdy kawałkiem autostrady dotarłem do Kemi, skąd miałem już dalej jechać na południe pociągiem. Jako że miałem jeszcze ponad godzinę do odjazdu postanowiłem trochę pozwiedzać, chociaż tak naprawdę nie było tutaj zbyt wiele do oglądania. Kemi to małe miasteczko z typową drewnianą zabudową. Postanowiłem zrobić małe zakupy na podróż, jednak ceny mnie przygniotły, ze wszystkich krajów które były w strefie euro Finlandia wydawała się zdecydowanie najdroższa, piwo w puszce 5 euro, paczka chipsów 2 euro. Masakra. Próbowałem również znaleźć przełącznik do mojej ładowarki, okazuje się że kosztuje 20 euro co już w ogóle mnie dobiło. Koniec końców została mi jeszcze ładowarka do komputera. Poziom baterii w telefonie drastycznie się kurczył toteż musiałem ograniczyć korzystanie z niego do minimum.
Wróciłem na dworzec i po kilkunastu minutach siedziałem już w pociągu. Godzina drogi, potem przesiadka w Oulu na Pendolino do Helsinek. Wszystko trwało z taką szybkością, że nie zdążyłem nawet znaleźć bankomatu, co z reszta próbowałem zrobić w Kemi. Po za tym jak na północ Europy było nieznośnie gorąco, temperatura przekraczała 30 stopni, na szczęście w pociągu było prawie jak w lodówce. 6 godzin później dotarłem wreszcie do celu. Po 5 dniach intensywnej podróży wykorzystałem ostatnie okienko w moim bilecie, więc podróż pociągami kończyła się właśnie tutaj nie licząc małego wyjątku, o którym napiszę później.