Późnym wieczorem mój pociąg dojechał do Luleå, miasteczka położonego na północy zatoki Botnickiej. Miałem tu zabawić jedną noc, a rano wyruszyć dalej w kierunku Finlandii. Okazało się że poprzedniej nocy zostawiłem w pociągu ładowarkę do telefonu, która zapewne krążyła teraz gdzieś po Norwegii, na szczęście miałem jeszcze zapasowe podłączenie do komputera które mogłem wykorzystać tego wieczora jako ładowarkę. Znalazłem swój hostel w centrum miasta.i według instrukcji wpisałem kod w zamek i wszedłem do środka. Ciekawostką jest to że recepcja była nieczynna z powodu... 2 tygodniowego urlopu, sam hostel jednak nadal funkcjonował za pomocą poczty pantoflowej, czyli skrzynki na listy na zewnątrz budynku. Tak więc aby zapłacić za pobyt musiałem wrzucić kopertę z pieniędzmi i swoim nazwiskiem do skrzynki. Ciekawe czy ścigała by mnie policja, gdybym tego nie zrobił. Zostawiłem rzeczy w i podszedłem podładować telefon do pobliskiego hotelu w którym również był internet. Po godzinie wróciłem i spotkałem w pokoju sublokatora ze Szwecji, będącego w podróży. Poprosiłem go o nastawienie budzika na rano, bo mój nadal był niepewny. Po męczącym dniu położyłem się spać.