Wsiadłem do pociągu na kilka minut przed odjazdem. Usadowiłem się wygodnie w fotelu i ruszyłem. Jako że poziom baterii w moim telefonie - aparacie był niski, wyjąłem ładowarkę i podłączyłem do prądu. Niestety nie było go tam w gniazdku. Podczas całej podróży był to razem z upałami największy problem. Wstałem z siedzenia i poszedłem do wagonu restauracyjnego. Barman był tak niezmiernie miły że kiedy zapytałem go o możliwość podłączenia telefonu, odłączył lodówkę specjalnie dla mnie. Nie pozostało mi nic innego jak usadowić się wygodnie na stołku przy oknie i oglądać spalone słońcem krajobrazy. Trasa była bardzo widowiskowa, strome wzgórza i wzniesienia z ostrymi zakrętami, przełęcze i tunele. Bardzo wiele jak na początek. Niestety nie miło zaskoczył mnie konduktor który sprawdzając bilet zapytał mnie o rezerwację. Zamawiając rezerwację sugerowałem się europejskim rozkładem jazdy, który pokazywał mi że na większość pociągów jest ona obowiązkowa. Niestety przez to NIEDBALSTWO straciłem kilkadziesiąt funtów, bo tylko parę na kilkanaście było obowiązkowych. W Portugalii natomiast na wszystkie pociągi dalekobieżne jest ona obowiązkowa. No cóż trudno.
Po ponad trzech godzinach jazdy dojechałem do stolicy. Jeszcze na południowym brzegu Tagu wjechaliśmy do tunelu i zaraz po wyjeździe z niego ukazał mi się widok na który musiałem otworzyć usta. Przejeżdżaliśmy kilkadziesiąt metrów nad wodami Tagu mostem zbliżonym swoim wyglądem do Golden Gate w San Francisco. Most 25 kwietnia mający dwa poziomy, górny drogowy i dolny kolejowy został oddany do użytku w 1966 roku. 33 lata później jego kolejowa część. Ma ponad 2 kilometry długości i to co najważniejsze daje niesamowity widok na wzgórza Lizbony.
Po przejechaniu na drugi brzeg pociąg dojechał do celu mojej podróży stacji Sete Rios. Wysiadłem i udałem się na południe. Upał był niemiłosierny. Od dworca kilkuminutowym spacerem doszedłem do pierwszego celu na mojej tradycyjnej już mapce z Google Earth - parku Edwarda VII.
1.DROGA DO SERCA MIASTA
Park który ciągnie się od północy miasta do ronda Marquês Pombal ma 26 hektarów. Jego nazwę zawdzięcza się królowi Anglii Edwardowi VII, który wizytował miasto w 1902 roku. Wspomniane rondo znajduje się na drugim końcu parku, a na jego środku wznosi się kolumna Marques de Pombal, poświęcona premierowi Portugalii z drugiej połowy XVIII wieku, Sebastião José de Carvalho e Melo zwanym również Markizem Pombal w pamięci jego dokonań, zwłaszcza za wielki wkład odbudowy Lizbony ze zniszczeń podczas trzęsienia ziemi w 1755 roku. Epicentrum które miało wówczas miejsce u wybrzeży Portugalii spowodowało falę Tsunami, która zalała miasto. Następnie wybuchły wielkie pożary, które dopełniły całości zniszczeń. Większość dzisiejszego centrum Lizbony to efekt odbudowy miasta.
Idąc Av. de Liberdade, obsadzoną po obu stronach licznymi drzewami doszedłem do placu Restauradores, skąd zaraz moją uwagę przykuł osobliwy żółty wagon tramwaju. Nie jest to zwykły tramwaj, a coś co nazywa się Elevador da Gloria, czyli inaczej winda na szynach. Ów "winda" pod postacią wagoniku jest wciągana na linach na koniec stromej ulicy. Wagonik jest w tym celu specjalnie pochylony.
2.STARE MIASTO
Jako że wszedłszy na samą górę na nogach nie miałem już ochoty schodzić postanowiłem że już zostanę, zwłaszcza że perspektywa zobaczenia miasta z góry była kusząca. Idąc na południe Largo Trindade Coelho doszedłem do niedużego placu i skręciłem w jedną z wąskich uliczek. Po krótkim spacerze gąszczem alejek dotarłem do placu Carmo, gdzie znajdowały się ruiny zakonu karmelitańskiego (Carmo Convent), częściowo zniszczonego podczas trzęsienia ziemi. Zakon jest jednym z niewielu pamiątek po tym wydarzeniu. Jego okazałem mury nadal stoją ale dach ze sklepieniem nie istnieje. Obecnie znajduje się tutaj muzeum archeologiczne.
Wszedłem w małą uliczkę do której biegły stare nie używane tory i doszedłem do punktu widokowego, z którego rozpościerał się widok na zamek i arabską dzielnicę Alfama. Po jakimś czasie dopiero zważyłem że stoję na tarasie widokowym jakiejś wieży. Po powrocie do domu dowiedziałem się że nie jest to wieża tylko... winda której budowę zakończono w 1902 roku. Łączy ona dolne miasto z dzielnicą położoną wokół placu Carmo. W jego budowie i projekcie uczestniczył prawdopodobnie Gustav Eiffel, ale nie jest to ustalone. Wróciłem z z powrotem do placu i zszedłem na dół miasta. Niestety winda była nieczynna. Po dojściu na miejsce wszedłem na mały posiłek do małej knajpki.
Po dłuższej strawie ruszyłem dalej w kierunku wzgórza zamkowego. Doszedłem do Praça do Comércio. Znajdował się tutaj przed trzęsieniem ziemi pałac Ribeira wraz z jednym z największych ówczesnych portów Europy, mający połączenia z licznym portugalskimi koloniami w Afryce i Indiach. Po katastrofie gdzie praktycznie nic nie ocalało plac i okoliczną dzielnice przebudowano i nazwano ją Pombaline, na cześć wspomnianego już wcześniej przeze mnie markiza. Obecnie w tym miejscu stoją zwykłe budynki z galeriami handlowym na poziomie parteru.
Przeszedłem pod łukiem Augusta łączącym obie budowle zwrócone w kierunku Tagu i dopadł mnie miejscowy, zdesperowany handlarz narkotyków. Próbował mi za 50 euro sprzedać dość dużą działkę marihuany, kiedy odmówiłem zniżył cenę do 20, ale kazałem mu się wynosić w diabły. Pomyślałem że nie bez powodu plac nazywa się handlowym (ang.Commerce Square).
3.ALFAMA I ZAMEK
Idąc uliczkami doszedłem do torów po którym jeździł słynny tramwaj nr.28 i wchodziłem ciężko pod górę. Znalazłem się w słynnej byłej arabskiej dzielnicy, która jak kiedyś również dziś jest zamieszkiwana przez biedotę. O dziwo jest to dzielnica w Lizbonie która nie została zniszczona podczas kataklizmu w 1755 roku. Przeszedłem obok katedry której budowa rozpoczęła się w 1147 i w ciągu kilku wieków była kilkakrotnie przebudowana, co świadczy o mieszance stylów architektonicznych. Katedra św Antoniego upamiętnia odbicie Alfamy z rąk Maurów i stoi na miejscu, gdzie wcześniej wznosił się meczet.
Wędrowałem dalej, ale z głównej ulicy odbiłem odrobinę w lewo, aby wąskimi uliczkami, z ozdobnymi kamieniczkami, często pokrytymi porcelanowymi kafelkami tworzącymi obrazy, dojść pod zamek. Niestety było już zbyt późno na zwiedzanie.
Zamek św Jerzego został zbudowany w XII wieku przez Maurów. Podczas oblężenia Lizbony w 1147 roku został zdobyty i przekazany pod panowanie królów katolickich, którzy potem znacznie go rozbudowali. Po wybudowaniu pałacu nad Tagiem zamek stracił swoje znaczenie jako główna siedziba głowy państwa. Kolejne trzęsienia ziemi przyczyniły się do jego destrukcji. Dopiero w latach 30-tych XX wieku zamek został odrestaurowany. Podobno ze wzgórz zamkowych rozpościera się najlepszy widok na zabudowania Lizbony. Niestety nie dane mi było tego sprawdzić.
Postanowiłem wracać jako że do pociągu pozostały mi zaledwie 2 godziny. Zszedłem na dół miasta najkrótszą drogą jaką udało mi się znaleźć, i po kilkunastu minutach byłem już na stacji metra Rossio, skąd udałem się na północ miasta do stacji Oriente.
4.OKOLICE DWORCA ORIENTE
Dotarłem do dworca Oriente. Oczywiście pierwsze co musiałem zrobić to kupić rezerwacje na pociąg. Trochę czasu mi to zajęło ponieważ kasjer wyszedł akurat za potrzebą. Kiedy wreszcie załatwiłem tą sprawę postanowiłem zrobić jeszcze małe zakupy. To akurat nie było trudne bo znalazłem otwarty do późna hipermarket połączony z centrum handlowym. Oczywiście muszę tutaj wyjaśnić że znalazłem się w jednej z najnowocześniejszych dzielnic stolicy, Parque das Nações która została specjalnie stworzona na potrzeby wystawy Expo w 1998 roku. Mieści się tutaj dzielnica handlowo usługowa ale również mieszkaniowa. Z najważniejszych obiektów można wymienić Oceanarium z jednym z największych akwariów na świecie, centrum handlowe Vasco da Gama, wieżę o tej samej nazwie, no i oczywiście wspomniany przeze mnie dworzec Oriente.
Dworzec Oriente został również wybudowany na wystawę Expo, jednak jego architektura zachwyciła mnie bardziej niż budynków obok. Otóż w trzy poziomowej konstrukcji znajdującej się pod peronami schowały się kasy, poczekalnie i bary i parę innych drobnych obiektów, natomiast wyjeżdżając na samą powierzchnie nagle znajdujemy się w... katedrze. Tak jest, sklepienia krzyżowo-żebrowe (jeżeli można by je tak nazwać ponieważ ich forma nieco odcina się od przyjętego schematu), podświetlone dodatkowo od spodu przez lampy halogenowe robią powalające wrażenie.
Nadeszła w końcu pora na mój pociąg, który przyjechał nieco opóźniony. Niestety wagony rozczarowały mnie zupełnie, bo były delikatnie powiedzieć niewygodne. Również nazwa pociągu była w 100% trafna. HOT - zapomnij o klimatyzacji. Na szczęście był jeszcze wagon barowy w którym się ulokowałem i do późnej nocy dyskutowałem ze spotkanymi Austriakami o życiu i podróżach.