Wyszedłem z miasta i wspinałem się pod górę, aby dojść do ruchliwej ulicy CS 100. Stamtąd idąc na wschód po jakimś czasie pojawia się rozwidlenie i asfaltowa droga CS 200, która skręca na południe. Stąd zacząłem iść pod gorę aż po kilkunastu minutach marszu doszedłem do miejsca w którym rozpoczyna się szlak do La Vall de Madriu, czyli osady Madiru. Owa osada jest obiektem, który w 2004 roku, jako jedyny w kraju został wpisany na listę UNESCO. Jest to wioska położona w dolinie polodowcowej, która była zamieszkana przez stulecia przez pasterzy. Nie ma żadnej możliwości aby dostać się tutaj samochodem, jedynym sposobem jakim można tutaj dotrzeć to piesza wędrówka. Niestety ja również z braku czasu tam nie dotarłem, ale wystarczyło mi to co zobaczyłem.
Rozpocząłem wspinaczkę kamienną drogą ku górze, aby po jakimś czasie dotrzeć do kamiennego mostku i kilku kamiennych chatek. Tabliczka postawiona obok pokazywała nazwę miejsca Entremesaigües i wysokość 1470 m n.p.m. Niespodziewanie zaczął padać śnieg. Zatrzymałem się aby chwilę odpocząć i nasycić się tym miejscem. Oprócz wiatru, który szumiał w drzewach i sporadycznego śpiewu ptaków panowała zupełna cisza.
Po chwili relaksu wiedziałem że nie mam już szans dojść do samej wioski (pozostały ponad 2 kilometry) postanowiłem się trochę pokręcić po okolicy i wracać. Poszedłem małym szlakiem pokrytym jeszcze śniegiem i zacząłem wspinać się kamiennym zboczem kawałek do góry aby móc zrobić parę zdjęć. Po kilku minutach udałem się w drogę powrotną. Wróciłem do Andory tym samym szlakiem, którym przyszedłem. Miałem jeszcze pół godziny do autobusu, więc mogłem pokręcić się trochę po śródmieściu. Tym razem udałem się odrobinę na północny wschód, gdzie centrum było mniej ściśnięte urbanistycznie niż pozostała część Andory w której byłem. Przeszedłem obok kilku siedzib banków i większych galerii handlowych. Po kilku minutach wędrówki dostałem się na plac przed którym znajdował się kamienny kościół Esglesia Sant Esteve z XII wieku, z charakterystyczną dzwonnicą. Typową starszą zabudową Andory są właśnie budynki wykonane z kamienia, zazwyczaj zakończone spiczastym dachem, również budynek parlamentu położonego kilkaset metrów dalej wygląda łudząco podobnie do wspomnianego kościoła.
Nadszedł już czas aby wracać. Po trzech godzinach jazdy znalazłem się z powrotem w Barcelonie. Jutro ostatni dzień.