Legendą Albanii są drogi. Sytuacja stosunkowo się poprawia ale nadal przeważająca większość to koszmar na którym można stracić zawieszenie. Większość dróg jest poszerzanych o połowę, po środku ustawiane są betonowe przegrody i tak mamy już dosłownie autostradę. Budują się one co prawda szybciej niż w Polsce jednak ich jakość pozostawia wiele do życzenia, brak pasów awaryjnych, wąskie pasy zjazdu (jeżeli w ogóle istnieją), przykładem tego typu drogi może być odcinek pomiędzy Durres, a Tiraną. Do tego dochodzi jeszcze albańska mentalność czyli wypas kóz czy owiec przy drodze które często wchodzą na jezdnie, jadący środkiem rowerzyści czy już zdecydowanie jazda po bandzie, czyli zatrzymywanie się znajomych kierowców na pogaduchy na środku drogi. Myślę że na prawdziwe drogi dopiero przyjdzie czas, trzeba pamiętać że Albania buduje je od podstaw, wcześniej co prawda były ale posiadanie samochodów było zakazane (w samym kraju pod koniec komuny było ich zaledwie 600), zatem rozwój pod tym względem był niewielki. Dzisiaj przechadzając się w godzinach szczytu przez stolice trudno oddychać normalnym powietrzem. Na drogach nadal przeważająca większość to mercedesy które królują tutaj od ponad dwudziestu lat, sprowadzane z Niemiec, niekoniecznie legalnymi środkami. Znana jest anegdota o delegacji rządowej Albanii jadącej na wizytę do Grecji. Została ona zatrzymana na granicy, bowiem okazało się że samochód jest kradziony.
Wsiadam w Tiranie w furgon do Pogradeci i kilkanaście kilometrów za miastem wjeżdżam na nowo oddany odcinek autostrady do Elbasani, jeden pas otwarty drugi nadal w budowie. Zadanie prawdziwe trudne w ciężkim górskim terenie stąd też dużo wiaduktów i długi tunel. Czas przejazdu skrócony o ponad 30 minut, ale wciąż jeszcze dużo pracy do wykonania, nie tylko na odcinku do Elbasani, ale i w całym kraju, niemniej mogę powiedziec że w porównaniu z innymi krajami Albania jest prawdziwym „tygrysem Bałkanów”.