Kolejny dzień podróży, wyszedłem z małego hoteliku w którym wynajmowałem pokój i dosłownie po kilku minutach wyjścia na główną drogę złapałem minibus do Tirany. Podróż trwała dwie i pół godziny a za całość zapłaciłem 600 LEK. Kierowca wysadził mnie na drugim końcu miasta więc musiałem jakoś dostać się do placu Skanderberg, głównego punktu w mieście, gdzie miałem zaledwie 10 minut drogi do hostelu. Wybrałem opcje autobusu który akurat tam jechał, jednak pokonanie niecałych 2 kilometrów trasy zajęły ponad 20 minut jazdy. Chaos, tyle co zobaczyłem po wyjściu z furgonu, główne arterie zakorkowane, wszyscy trąbią a na skrzyżowaniach pomimo działającej sygnalizacji świetlnej stoją policjanci i kierują ruchem, tylko ich mieszkańcy stolicy słuchają. Wejście na pasy pomimo zielonego światła wymaga wcześniejszego spisania testamentu a potem to niech mnie tylko Bóg ma w opiece.
Zapłaciłem 30 LEK za bilet w autobusie i dotarłem w końcu do placu Skanderberga, jak już wspomniałem jest to główny plac miasta nad którym góruje pomnik bohatera, który w ponad 20 walkach z Imperium Otomańskim i odparł trzy oblężenia na stolicę kraju Kruję budząc postrach i szacunek ze strony wroga, dziś jest symbolem niezłomności i walki do samego końca dla wielu mieszkańców tego górzystego kraju. Kawałek dalej na północ znajduje się Muzeum Historii Naturalnej z bardzo charakterystyczną mozaiką z czasów komunistycznych. Zbaczając trochę bardziej na południe znajdują się najważniejsze obiekty w mieście, wieża zegarowa która swego czasu była najwyższą budowlą w mieście, oraz meczet Et’hem Bey Mosque.
Odnalazłem swój hostel, zostawiłem bagaż i ruszyłem w kierunku stacji kolejowej, aby kupić bilet na jutrzejszy pociąg. Miała to być pierwsza wycieczka koleją po Bałkanach, ale niestety nie doszła do skutku. Powód, linia kolejowa łącząca Durres z Vlore jest w trakcie remontu. Dobrze że w końcu po kilkudziesięciu latach cos się ruszyło na albańskich kolejach, niestety słynna najprawdopodobniej najwolniejsza kolej państwowa obok mołdawskich jest dla mnie niedostępną, a liczyłem na przejażdżkę. Końcem końców zrobiłem kilka zdjęć zapuszczonej stacji w stolicy i wróciłem do centrum miasta.
Ruszam w kierunku południowym, mijając rzekę Lana i dochodzę do najbardziej kontrowersyjnej budowli w mieście, piramidy zbudowanej jako muzeum umiłowanego wodza Envera. Przedsięwzięcie tej budowli podjęli córka dyktatora oraz jego zięć, a otwarcie odbyło się w 1988 roku. Wkrótce po upadku komuny budynek został delikatnie mówiąc „zdemolowany” a dzisiaj próbuje się dla niego znaleźć jakiekolwiek zastosowanie. Kawałek dalej kończy się Bulevardi Dëshmorët e Kombit, a przy nim położony jest uniwersytet Tirany przy którym rozegrały się ważne wystąpienia studentów mające wpływ na obalenie komuny. Wracam w kierunku hostelu, tym razem przez dzielnicę zwaną Bloku, która przez wiele lat była niedostępna dla zwykłych socjalistycznych zjadaczy chleba, to tutaj swoją wille miał Enver Hodża, która pośród wielu pubów i instytucji bankowych rozlokowanych w jednej z najbardziej luksusowych dzielnic w centrum Tirany nie daje o sobie zapomnieć. Chociaż minęło już prawie trzydzieści lat od śmierci dyktatora, obiekt dzień i noc jest pilnowany przez uzbrojoną policje, być może ku pamięci o nieszczęsnej, najnowszej historii Albanii.