FOR ENGLISH VERSION PLEASE SCROLL DOWN
PL
Po 19 ruszyliśmy w dalszą podróż, tym razem na południe. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów dojechaliśmy do skrzyżowania z Ring Road i ruszyliśmy na wschód. Do przejechania było jeszcze ponad 100 km. Trasa przez pewien czas była zupełnie nudna, dopóki nie dojechaliśmy do rozsławionego wulkanu Eyjafjallajökull który w 2010 roku dosłownie narobił niezłego dymu. Wybuch sparaliżował ruch lotniczy praktycznie w całej Europie oczyszczając niebo na kilka dni. Z daleka widać było wzgórza z których spada kilka wodospadów, postanowiliśmy więc nieco zboczyć z trasy i przyjrzeć się im bliżej. To co zobaczyliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Pierwszy wodospad spadał z wysokości kilkudziesięciu metrów i wlatywał z hukiem do małego stawu, jednak najlepsze było to że można było go obejść dookoła i znaleźć się w półce skalnej za nim. Po wyjściu, wróciliśmy na wpół mokrzy do samochodu i ruszyliśmy dalej. Godzina drogi dzieląca wspomniane miejsce i Vik to bardziej pasjonująca droga pełna postrzępionych półek skalnych i prześwitów. W czasie dobrej widoczności można zauważyć wulkan, jednak nam udało się go ujrzeć jedynie w połowie. Dojechaliśmy do Vik. W miejscowości tej zamieszkałej jedynie przez niecałe 300 osób zupełnie niema nic do zobaczenia, jednak znajduje się na jej obrzeżach plaża która pokryta jest czarnym piaskiem, pozostałością po skałach wulkanicznych, głównie bazalcie. Prawdopodobnie tak wyglądała by plaża gdyby Górny Śląsk miałby dostęp do morza. Było już grubo po północy kiedy wyruszyliśmy w dalszą podróż i dopiero o pierwszej zatrzymaliśmy się na nocleg.
ENG
After 7pm we moved again, this time to the south. After driving several kilometers we arrived at the intersection of Ring Road and headed east. We still needed to travel over 100 km. The route for a time was quite boring until I we got to the volcano Eyjafjallajökull made famous in 2010, for his big eruption, who had paralyzed air traffic in Europe virtually clearing the sky for a few days. From a distance we could see the hills from which fall a few waterfalls, so we decided to slightly deviate from the route and look for them closer. What we saw was quite impressive. The first waterfall dropping from a height of several meters and clashed with a bang to a small pond, but the best was that we could go around and find a ledge behind him. After leave, we went back almost wet to the car and drove away. A way between this place and Vik is a more exciting way of shelves full of jagged rocks and clearances. During good visibility you can see the volcano, but we managed to see it only in the half. We drove to Vik, village only inhabited by nearly 300 people there is nothing to see, however on the outskirts is a beach which is covered with black sand, a remnant of the volcanic rocks, mainly basalt. The Vik beach is on the list of 10 the most beautiful beaches in the world, counted by american journal Island Magazine in 1991. It was well after midnight when we moved again and stopped for night about 1am.