Geoblog.pl    cyprianbednarczyk    Podróże    Kaukaz i Bałkany Wschodnie / Caucasus and Eastern Balkans    Powiało komuną... / A Taste of communism
Zwiń mapę
2011
07
wrz

Powiało komuną... / A Taste of communism

 
Mołdawia
Mołdawia, Chişinău
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3255 km
 
FOR ENGLISH VERSION PLEASE SCROLL DOWN

PL

Bardzo wczesnym rankiem dotarłem do Kiszyniowa. Przekroczenie granicy rumuńsko-mołdawskiej było jedynie formalnością, sprawdzenie paszportu i tyle. Znalazłem się w pobliżu dworca kolejowego, musiałem więc udać się najpierw na dworzec autobusowy położony w północnej części miasta, aby kupić bilet, potem mogłem porozglądać się po mieście, czekał mnie więc półgodzinny spacer. Centrum miasta, same bloki i to nie takie jakie można było zobaczyć w Bukareszcie, ale szara brzydka płyta na każdym kroku. Minąłem bilbord z reklamą jednej z partii wychwalającej 20 lat niepodległej Mołdawii, od upadku ZSRR kiedy kraj ten stał się faktycznie niepodległy niewiele się zmieniło, Mołdawia należy do najbiedniejszych krajów Europy i jako w jedynym kraju kontynentu partia komunistyczna sprawuje władzę, notabene wybrana w wyborach w 2009 roku po których doszło do rozruchów i podpaleniu parlamentu, pomimo tego przy władzy trwa dalej. Podziwiając „zabytkową” sowiecką architekturę ledwie udało mi się zauważyć dziurę w chodniku około metrowej głębokości, prawdopodobnie wejście do kanału, do którego właz już dawno temu został ukradziony i sprzedany na złom. Minąłem tradycyjny jak na każde byłe sowieckie miasto budynek cyrku, widziałem podobne wcześniej w Rydze i dzień później we Lwowie. Wszedłem na most pod którym biegła ruchliwa arteria. Wzdłuż niej ustawione były latarnie na których zakończeniach nie wystawało nic oprócz kabli, kawałek dalej tory kolejowe wiodące na północ ku granicy ukraińskiej. Standard prędkości kolei mołdawskich – 20km/h, nie narzekajcie na PKP. Dzień się jeszcze na dobre nie zaczął a tu już tyle atrakcji. Dotarłem do dworca wybrałem walutę, lei mołdawski, który trudno wymienić w jakimkolwiek innym kraju (1 lei- 0,25zł), następnie udałem się by zakupić bilet do kasy dworcowej. Rozkład jazdy, autobusów do Lwowa brak. Podchodzę do okienka, myślę sobie no to teraz będzie jazda. Nie. Pani mówi doskonale po angielsku, rozkład nie uaktualniony, ale autobus jest o 20-tej. Po 5 minutach wyszedłem z biletem w kieszeni, cena około 7 euro, pozostała kwestia bagażu która również została szybko rozwiązana. Przechowalnia bagażu to kanciapa pilnowana przez gorliwą babuszkę która nie przepuści nikogo bez numerka. Mogłem być bezpieczny o plecak. Ruszam na podbój Kiszyniowa. Idę wzdłuż ulicy bez lamp, po prawej stronie bazary na które się zapuszczam , jednak wychodzę po kilku minutach w obawie o utratę portfela. Wchodzę na kolejny most który wiedzie nad główną rzeką miasta, przypominającą pozarastany chaszczami ściek. Po 5 minutach wchodzę do centrum gdzie przycupam w miejscowej restauracji przypominającej już bardziej europejskie standardy na dwa talerze rosołu i bohatera dnia, piwo marki Kiszyniów. Wędrując dalej ku swojemu zdziwieniu widzę zabytki. Jak się okazuje jest to Cerkiew Narodzenia Pańskiego, i choć jest to mały niepozorny budynek, jest to główna katedra kościoła prawosławnego w Mołdawii kilkadziesiąt metrów od niej znajduje się dzwonnica. Po drugiej stronie ulicy znajduje się pięciopiętrowy długi blok przypominający szkołę, jak się okazuje później jest to ważny budynek rządowy. Definitywnie jestem już w „lepszym centrum” gdzie znajdują się kamienice z wyremontowaną kolorową fasadą, jednak często zasłonięte reklamami. Komunizm wolnorynkowy. Skutecznie omijam policjantów którzy podobno polują na turystów w poszukiwaniu możliwości „dorobienia” na boku za pomocą łapówek, sami w sobie jednak są atrakcją jeżdżąc głównie ładami pomalowanymi łudząco na kolor radiowozów z serii filmów „Akademia Policyjna”. Znów znalazłem się w okolicy dworca kolejowego, nieprzypadkowo chciałem bowiem zobaczyć jedną z tutejszych atrakcji jakim jest targ, największy w mieście znajduje się właśnie tutaj. Można kupić praktycznie wszystko. Błądząc pośród straganów wchodzę do wielkiej hali w której poustawiane są stoiska a starsze baby ważą na wagach mięso. Czuje się jakbym znalazł się w Polsce za komuny, czy tak by wyglądała teraz gdyby komunizm nie upadł? Zastanawiające jest to że oprócz nowych samochodów kilku reklam i paru nowych budynków nic w stolicy Mołdawii praktycznie się nie zmieniło i niewiele zapowiada się na to aby mogło się zmienić. Wychodzę na zewnątrz i pomału kieruje swe kroki ku dworcowi autobusowemu. Jeszcze kilka godzin do odjazdu, upał nie do zniesienia, chowam się w miejscowym warsztacie samochodowym gdzie kupuje piwo z lodówki i siadam pod parasolkami. Późnym popołudniem docieram na dworzec kupuje jeszcze butelkę mołdawskiego wina za około 30 lei (trzeba przypomnieć że Mołdawia jest jednym z największych producentów wina w Europie) kilka piw na drogę. Odbieram bagaż i po kilkunastu minutach siedzę już w autobusie do Lwowa. To tyle jeśli chodzi o Kiszyniów, tyle strachu i obaw a tu najzupełniej nie było się czego obawiać ludzie całkiem zwyczajni, nikt mnie nie napadł, pomimo tego że kilka osób przyglądało mi się podejrzliwie. Jednak to nie był koniec, miała mnie czekać jeszcze jedna przygoda na granicy, ale o tym w następnym rozdziale.

ENG

Very early in the morning I arrived to Chisinau. Exceeding the Romanian-Moldovan border was only a formality, check your passport and that's all. I found myself near the train station, so I had to go first to the bus station located just north of the city to buy a ticket, then I could look around the city, so I had a half-hour walk. City centre, the same blocks and it is not that what was seen in Bucharest, but the ugly gray "plate" houses at every step. I passed a billboard advertising a party praising the 20 years of independent Republic of Moldova, since the fall of the Soviet Union when the country became independent, in fact not many things has changed, Moldova is one of the poorest countries in Europe and the continent's only country with the Communist party under rule, chosen by the way in 2009 elections after which there was a riot and set fire to the parliament, although the government continues their reign. Admiring the "historic" Soviet architecture I could barely see the hole in the sidewalk about a meter deep, probably the entrance to the channel to which hatch a long time ago was stolen and sold for scrap. I passed on the traditional as any former Soviet circus city building, I saw a similar advance in Riga and a day later in Lviv. I went to the bridge under which ran a busy thoroughfare. Along the street lamps were arranged on the ends of the overhanging not nothing but a cables, a piece on the railway tracks leading north to the Ukrainian border. Standard speed rail in Moldovan rail - 20km/h. The day didn't begin and now we have so many attractions. I got to the station, chose the currency, the moldovan lei, which is difficult to replace in any other country (1 lei-0.05 pound), then I went to buy a ticket to the cashier stations. No timetables. I walked to the check, I think that now would be a problem, but wasn't. Lady says perfect in English, the timetable is not updated, but the bus is at 8 pm. After 5 minutes I had the ticket in my pocket, the price is about 7 euros, the problem with luggage was also quickly resolved. Luggage room is guarded by old babushka who does not let anyone access without a ticket. I could be safe for my backpack. I set off to conquer the Chisinau. I'm walking down the street with no lights on the right side was bazaar on which I looked, but left after a few minutes for fear of lose my wallet. I walk on the bridge which crosses over the main river of the city, reminiscent more effluent than river. After 5 minutes walk into the center where sit at a local restaurant more reminiscent of European standards on the two plates of chicken soup and a hero of the day, the beer brand "Chisinau". After meal continue my trip, and to my surprise I finally see the sights. As it turns out it is a Church of the Nativity, and although this is a small unassuming building is the main cathedral of the Orthodox Church in Moldova, a few meters from the bell tower is located. Across the street is a five-block long seems a school, as it turns out later, this is an important government building. I'm definitely in a "better center" where there are buildings with renovated façade color, but often obscured by ads. Free market communism. Effectively I pass the police who reportedly prey on tourists in search of opportunity to "earn" on the side with bribes, but by themselves they are an attraction by driving mainly deceptively painted cars seems a series of films "Police Academy". Again I found myself around the train station, not coincidentally because I wanted to see one of the local market which is the attraction, the largest in the city is located here. You can buy virtually anything. Wandering among the stalls go into the great hall where the stands are positioned and the older women weigh on scales meat. I feel like I was in Poland under communism, and so make it look like now if communism had not collapsed? It is interesting that in addition to new car a few commercials and a few new buildings in the capital of Moldova there nothing has changed, and nothing seems to be changed. I go outside and slowly directed my steps towards bus station. Just a few hours to departure, the heat in unbelievable, I hide in a local garage where bought beer from the refrigerator and sit under umbrellas. Late in the afternoon I reached the station where buy a bottle of Moldovan wine for about 30 lei (it must be recalled that Moldova is one of the largest wine producers in Europe) and a few beers on the way. Pick up my luggage and after a few minutes longer I sit on the bus to the city. So much of Kishinev, so much fear and anxiety and there was absolutely nothing to be afraid, people quite simply, no one attacked me, despite the fact that several people were looking at me suspiciously. But it was not the end, more adventure wait for me on the boarder, but about it in the next chapter.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
cyprianbednarczyk
Cyprian Bednarczyk
zwiedził 37% świata (74 państwa)
Zasoby: 259 wpisów259 64 komentarze64 2570 zdjęć2570 23 pliki multimedialne23
 
Moje podróżewięcej
26.02.2019 - 25.06.2019