Geoblog.pl    cyprianbednarczyk    Podróże    Kaukaz i Bałkany Wschodnie / Caucasus and Eastern Balkans    Wędrówka rozpoczęta
Zwiń mapę
2011
17
sie

Wędrówka rozpoczęta

 
Gruzja
Gruzja, Tbilisi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Tym razem trochę z innej beczki, zamiast tułania się pociągami po całej Europie wybrałem możliwość odwiedzenia Kaukazu. Jako ze zaczęły mnie już nudzić samotne wojaże postanowiłem wybrać się na Kaukaz ze znajomym Krzysztofem K. (w środowisku znany pod pseudonimem Operator) i zobaczyć trochę świata z zupełnie innej beczki. To pierwsza ze zmian na blogu, druga i chyba najważniejsza jest taka ze w końcu pisze na "żywo", a wiec cokolwiek się zdarzy będziecie wiedzieć o tym z minimalnym poślizgiem "kilku dni" nie wszędzie jeszcze dotarła cywilizacja i Bogu za to dzięki.
Podroż zaczęła się oczywiście z Newcastle w Anglii skąd dojechaliśmy do Londynu pociągiem i przetransferowaliśmy się na lotnisko Stansted, stad przez Istambuł za około 210 funtów tureckimi tanimi liniami lotniczymi dotarliśmy o 3 rano miejscowego czasu do stolicy Gruzji Tbilisi. Oczywiście po drodze nie obyło się bez niespodzianek takich jak zgubienie przeze mnie biletu, czy wsadzenie nas do samolotu lecącego na Cypr, jednak wszystko jest już OK i oto jesteśmy.
Po wielu godzinach nieprzespanych, w pewnego rodzaju amoku zderzenie kulturowe nie wydaje się być czymś specjalnie szokującym, może dlatego ze bylem zbyt zmęczony. Wylądowaliśmy jak wspomniałem o trzeciej w nocy i udaliśmy się na stacje kolejowa. Zaraz przy wyjściu uderzyło w nas stado wygłodniałych niczym sepy taksówkarzy oraz niesamowita fala ciepła. Ci pierwsi nie dawali nam spokoju nawet na stacji kolejowej proponując podwiezienie do miasta za 5 lari (dla porównania pociąg kosztuje zaledwie 0,5) Zostaliśmy wpuszczeni "od tylu" przez strażnika pilnującego stacji (w ramach słynnej już gruzińskiej uprzejmości) po czym rozłożyliśmy się na peronie pokrytym kurzem oraz od czasu do czasu przemykającymi świerszczami wielkości pieści [sic!]. W końcu przyjechała nasza "elektriczka" jak tutejsi maja w zwyczaju nazywać pociąg złożony z kilku bezprzedziałowych wagonów i ruszyliśmy aż z piętnastominutowym opóźnieniem w kierunku miasta. Po prawie pol godzinnej podroży wylądowaliśmy na dworcu głównym. Pierwsze co nas uderzyło to wszechobecna policja i starsi ludzie żebrzący lub handlujący (jeśli lepiej im się poszczęściło) czym popadnie. Trudno się temu widokowi nie dziwić, albowiem emeryci maja w tym kraju najgorzej, większość z nich wychodzi na ulice aby szukać zarobku, ci obrotniejsi jakoś wyżyją, natomiast gorzej jest z tymi którzy już są w takim wieku który nie pozwala na handel i tutaj pojawia się problem. Jednak pomimo tych złych uroków istnieje tu to co trudno dostrzec w innych krajach, solidarność. Ludzie bez względu na wiek wspierają się nawzajem od czasu do czasu każdy rzuci coś do kubka zbierającej osoby, to jest coś czego z trudem można uświadczyć w innych krajach. Dwa miesiące przed naszym przyjazdem odbyła się tzw "srebrna rewolucja" próbująca zaprowadzić zmiany na wzór "rewolucji róż", srebrna od tego ze większość osób uczestniczących w niej była osobami starszymi, niemniej w jakiś "dziwny" sposób trzy osoby zginęły, co niewątpliwie rzuca na Gruzję pewien wątpliwy cień jeżeli chodzi o stabilność tego kraju i dążenie do tzw. "demokracji".
Zapakowaliśmy się do metra i tutaj również trzeba było nauczyć się jak z niego korzystać. Wykupuje się mianowicie Metrokarte za 2lari (zwrot pieniędzy po oddaniu w okienku kasy) i doładowuje ja za określona kwotę. Jak się okazało koszt jednego przejazdu to 50 tetri, a nie 20 jak wcześniej myśleliśmy. Samo metro również jest ciekawe, zjazd na dol schodami ruchomymi zajmuje ponad 2 minuty, jest to jedno z najgłębszych metr jakimi podróżowałem do tej pory. W środku tunelów unosi się wszechobecny zapach zgnilizny co jest wynikiem złóż minerałów położonych pod miastem. Przejechaliśmy 3 przystanki i wysiedliśmy przy Placu Republiki, który jest głównym punktem miasta. Stad było już niedaleko do naszego hostelu, a raczej guest house'u. Za nocleg w dość komfortowych warunkach zapłaciliśmy 9 dolarów. Po dojściu do siebie postanowiliśmy odespać kilka godzin, jako ze była dopiero ósma rano. Naszym celem na ten dzień było załatwienie wizy w ambasadzie azerbejdżańskiej. Wyruszyliśmy wiec po odpoczynku metrem do stacji Delsi. Jak się później okazało po prawie godzinie błądzenia, placówka znajdowała się w zupełnie innej dzielnicy. Dogadaliśmy się z taksówkarzem, aby nas tam zawiózł za 5 lari na ulice Kipshidze. Trudno tam trafić bowiem budynek znajduje się na osiedlu bloków toteż sam kierowca musiał się pytać co gdzie i jak, w końcu jednak znaleźliśmy się przed brama. Zapytaliśmy strażnika przez jaka agencje możemy wyrobić wizę, dostaliśmy adres i ruszyliśmy w kierunku agencji położonej niecały kilometr od ambasady. Zostaliśmy na miejscu poinformowani ze wyrobienie wizy kosztuje 250 dolarów (normalnie 60 euro płatne w ambasadzie jednak obowiązują restrykcyjne godziny i dni dotyczące przyjmowania aplikacji i wydawania wiz). Drugim problemem jest to ze potrzebne było zaproszenie od osoby mieszkającej w tym kraju (bilet kolejowy bądź rezerwacja hostelu już nie wystarczy). To by było na tyle. Zyskaliśmy dodatkowe 3 dni i 80 euro w kieszeni trzeba je było jakoś wykorzystać, ale o tym w dalszym ciągu.
Postanowiliśmy wracać do hostelu spacerkiem na piechotę Chavchavadze Av. a następnie główna i najważniejsza ulica miasta Rustaweli. Niedaleko stacji metra o tej samej nazwie ulokowali się liczni handlarze oferujący pamiątki i wyroby artystyczne, niestety dla kontrastu nie zabrakło również żebrzących i tutaj najbardziej szokujących dzieci, które spały na ulicy. Bieda w tym kraju kontrastuje z aspiracjami dogonienia zachodu. Minęliśmy budynek parlamentu będący jednym z ulubionych miejsc protestujących i mijając ponownie Plac Rewolucji dotarliśmy do hostelu. Po niecałej godzinie ponownie wyruszyliśmy, tym razem obierając kierunek Starego Miasta. Niestety większość zabytkowych budowli popada w ruinę, ale widać starania w innej części starówki ze sukcesywnie są one restaurowane. Na placu Europa Sq. po drugiej stronie rzeki Mtkvari znajduje się doskonały punkt widokowy na górujący na wzgórzach posag Matki Gruzinow, Kartlis Deda oraz fortecy Narikala. Po drugiej stronie znajduje się natomiast Palac Prezydencki. To miejsca które z pewnością jeszcze zobaczymy jednak poświecić na nie trzeba trochę więcej czasu. Przeszliśmy przez nowy park i przeszklonym Mostem Pokoju dotarliśmy ponownie do Starówki, a stamtąd do hostelu. Tak skończył się pierwszy dzień pobytu w Gruzji.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
cyprianbednarczyk
Cyprian Bednarczyk
zwiedził 37% świata (74 państwa)
Zasoby: 259 wpisów259 64 komentarze64 2570 zdjęć2570 23 pliki multimedialne23
 
Moje podróżewięcej
26.02.2019 - 25.06.2019