Wyjechałem z centrum Rygi. Jechaliśmy sobie dziurą, a tu nagle asfalt. Drogi na Łotwie to kompletna masakra. Najlepszy widok jaki zapamiętałem był kiedy wjeżdżaliśmy na lotnisko, przyjaźnie machała do nas grupa meneli pijąca wino w krzakach niecałe 100 metrów od wejścia do terminalu. Być może to odosobnione widoki, ale jak na pierwszy raz na Łotwie tak właśnie ją zapamiętam. Podróż przebiegała dość spokojnie. Trochę zdziwiło mnie to że na granicy zatrzymała nas straż, żeby sprawdzić paszporty, w końcu oba kraje są w Schengen, ale 5 minut później jechaliśmy dalej.
O 20 dojechaliśmy do celu. Musiałem kupić bilet na pociąg na jutro więc udałem się na dworzec. Podchodzę do okienka i próbuje mówić po angielsku, ale pani nic nie łapie, w końcu dogadałem się bez problemu po Polsku, angielski w Wilnie był mi już raczej nie potrzebny. Polacy w Wilnie stanowią 18% ludności miasta, tak więc praktycznie co piata osoba w tym mieście jest Polakiem. Biletu nie kupiłem w każdym bądź razie, kasy "międzynarodowe" były zamknięte do następnego dnia rano. Hostel znajdował się 5 minut od dworca więc problemów ze znalezieniem nie było. Małe zakwaterowanie i posiłek i można było zacząć świętowanie, a było z kim, kilku Litwinów, Białorusinka i Szwajcar. Zanim się spostrzegłem zaczęło świtać.
Po kilku godzinach snu spakowałem się i ruszyłem na miasto. Do Starego Miasta było niedaleko więc zabytki miałem na wyciągniecie ręki. Najpierw jednak musiałem coś zjeść więc udałem się do pierwszej napotkanej gospody i zamówiłem kołduny, które polecał mi tata. Są nieco podobne do pierogów, a jednak nie do końca, bo do ciasta dodaje się drożdży. Smak jednak nie spasował mi, zdecydowanie wole pierogi. Po posiłku mogłem ruszyć dalej. Kilkaset metrów od hostelu znajdował się najważniejszy zabytek w mieście - Ostra Brama.
Ostra brama to brama gotycka zbudowana na początku XVI wieku, jedna z pięciu bram wjazdowych do miasta i jedyna która ocalała do naszych czasów. Od strony "wejściowej" nie prezentuje się ona jakoś specjalnie, ale od "wyjściowej" już tak. We wnętrzu znajduje się kaplica ze słynnym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej z XVII wieku. Samo to miejsce jak dotąd kojarzyło mi się tylko z fragmentem z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza:
"Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!"
Teraz już przynajmniej pozostanie mi w głowie obraz tego miejsca. Wszedłem do położonego obok kościoła św Teresy i sklepiku zaraz koło niego w którym sprzedawano miniaturowe obrazki, aby kupić jeden babci. Udałem się następnie na plac ratuszowy reprezentacyjną ulicą miasta Aušros Vartų gatvė, czyli po polskiemu mówiąc ulicą Ostrobramską. W końcu stanąłem na Didžioji gatvė (ul. Wielka), obok ratusza miejskiego. Budynek nie przypomina tradycyjnych budowli tego typu z wieżą zegarową, bardziej ateński Partenon. Wcześniej znajdował się tu jednak ratusz z wieżą zegarową, ale ta zawaliła się na budynek, dlatego postanowiono wznieść zupełnie nowy od podstaw, który właśnie stał przede mną.
Niestety nie starczyło mi czasu aby zobaczyć katedrę wileńską, w której m. in. pochowani są polscy królowie, a której konstrukcja podobna jest do ratusza. Musiałem udać się na dworzec skąd za niedługo miałem mieć pociąg. wracając trochę inną drogą udało mi się jeszcze "zahaczyć" o Kościół św Kazimierza, który przeszedł przez burzliwą historię dziejów, będąc m. in. kościołem katolickim, cerkwią, klasztorem, magazynem zboża, więzieniem i muzeum ateizmu:) Całkiem sporo.
Wróciłem na dworzec i w końcu kupiłem bilet do polski za który zapłaciłem dość wysoką cenę około 40 funtów, do miejscowości Łapy za Białymstokiem. Wsiadłem w pociąg, aby udać się w ostatnią podróż.
Więcej zdjęć z Wilna:
http://picasaweb.google.com/Cyprian.Bednarczyk/Lietuva_vilnius#