Geoblog.pl    cyprianbednarczyk    Podróże    Kaukaz i Bałkany Wschodnie / Caucasus and Eastern Balkans    Armenia, wszystko za tanie więc nie ruszamy się ze stolicy / Armenia, everything is so cheap that we not move on from capital
Zwiń mapę
2011
27
sie

Armenia, wszystko za tanie więc nie ruszamy się ze stolicy / Armenia, everything is so cheap that we not move on from capital

 
Armenia
Armenia, Erewan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 934 km
 
FOR ENGLISH VERSION PLEASE SCROLL DOWN



PL



Ruszyliśmy na południe, same przygody dopadły nas już na granicy, głównie Operatorowi, któremu celnik wspomniał serial "Stawka Większa niż Życie" i jego głównego bohatera Hansa Klossa, Operator ma podobne nazwisko:- Kloss? Hans Kloss? Haroszy film...Gorzej bylo po drugiej stronie, czyli armeńskiej gdzie celnik beknął mu prosto w twarz przy wypełnianiu aplikacji o wizę, jak sam pan O. wspomniał "zajechało wczorajszą kiełbasą". W ogóle celnik był jakiś "wczorajszy" więc formalności poszły sprawnie, w końcu komu się chcę pracować na kacu. Pojechaliśmy. Gdzieś w połowie drogi zatrzymaliśmy się na półgodzinny postój, wchodzimy do baru i słyszymy że ktoś mówi po polsku, patrzymy w telewizor, a tu Viva Polska. Czterech Armeńców popijając sławetne piwo Ararat oglądało sobie polską telewizję. Od tego momentu przestałem ogarniać, aż do mojego przyjazdu do polski, zbyt dużo się działo, a mózg nie nadążał z analizą faktów i zupełnych rozbieżności. Dojechaliśmy do stolycy i taksówką pod sam hostel, który niestety był na ostatnim piętrze czteropiętrowego bloku. Zameldowaliśmy się i ruszyliśmy na miasto. W związku z tym że było już mocno popołudniu musieliśmy coś zjeść. Operator wygrzebał gdzieś w hostelu adres restauracji "Caucas", no więc ruszyliśmy w tym kierunku. Dotarliśmy po 20 minutach. Ceny powaliły nas z nóg, ale nie że wszystko było drogie, wręcz przeciwnie, zastanawialiśmy się nawet czy to jakiś żart, przykładowo miska pożywnego bulionu z mięsem niecałe 6 złotych, kieliszek czystej wódki niecała złotówka. problemem było jedynie to że na zamówienie musieliśmy czekać około 30 minut i to był jedyny minus. Spędziliśmy ogółem w Erywaniu tylko 2 dni, ale zdecydowaliśmy się że nie opuszczamy miasta, głównie właśnie ze względu na ceny i z turystów zwiedzających staliśmy się turystami zarobkowymi. Znaleźliśmy sklep gdzie sprzedają m. in. polskie produkty, oraz papierosy, alkohol itp. Operator zainteresował się papierosami i przeliczając na polskie złotówki wyszło że jedna paczka (nie będąca podróbką) znanej zachodniej marki kosztowała... około 2 złotych. Nie zastanawiając się dłużej wziął kilka bloków, ja osobiście spasowałem wiedząc że czeka mnie kilka granic więcej do przekroczenia. Zainteresowałem się natomiast inną rzeczą, mianowicie słuchawkami do telefonu, które notorycznie gdzieś gubiłem, a bez muzyki ciężko mi się żyje. W jednym z przejść podziemnych znalazłem budkę gdzie sprzedawano telefony i inne używane mniej lub bardziej akcesoria. Pokazuje panu mój model telefonu i po angielsku mówię "headphones". Pan nie załapał no to mówię po polsku bo rosyjski i polski bardziej podobnie brzmią "słuchawki", nadal nie rozumie. Pokazuje mu na uszy i telefon i wtedy dopiero załapał, okazało się że słuchawki po rosyjsku to... "nauszniki". Ciekawe by było gdyby zimowe nauszniki nazywały się po rosyjsku "słuchawki". Zapytałem o cenę i po przeliczeniu zwariowałem. W Anglii standardowo kosztują one 30 funtów, w Armenii co prawda używane jednak działające kupiłem za około 4 funty. Długo się jednak nimi nie nacieszyłem, po przyjeździe do Polski zgubiłem je. Kręcąc się po stolicy nie można ominąć głównego deptaka, tzw. North Avenue. Co prawda zabudowa zabytkowa absolutnie nie jest, bo większość to nowe budynki i biurowce z granitową fasadą, jednak wygląda ona schludnie i czysto w porównaniu z centrum Tbilisi. Doszliśmy do parku przy operze i okazało się że trwał jakiś festyn na którym grały kapele rockowe, przycupnęliśmy więc na ponad godzinkę i racząc się piwem słuchaliśmy muzyczki, uciekliśmy dopiero kiedy na scenę weszła laureatka jednego ze skandynawskich programów typu "Mam Talent", czy "X Factor", niestety jej kunszt w porównaniu z poprzednimi zespołami nie dorastał do poziomu. Trochę dalej na północ od Opery mieści się chluba miasta, która jeszcze jest w budowie, ale częściowo można je zwiedzać. Mowa tu o Kaskadach, czyli schodach prowadzących na wzgórze. Znajdują się tu rzeźby, płaskorzeźby różnego rodzaju krzewy i kwiatki, jednak najważniejszym puntem jest to że ze szczytu widać panoramę miasta i oddaloną o 50 kilometrów od Erywania górę Ararat, która niestety tamtego dnia pogrążona była w chmurach. Ów Kaskady mają stać się w przyszłości jedną z najważniejszych atrakcji miasta. Drugiego dnia postanowiliśmy się na chwile rozstać z Operatorem, ja poszedłem do kawiarenki internetowej, on postanowił pokręcić się na bazarze. Z relacji wychodziło że oprócz owoców i innych produktów spożywczych nie ma tam nic ciekawego, przy czym nie określił czym są owe "produkty spożywcze". Jeden ze straganiarzy widząc kogoś obcego zaciągnął go na zaplecze i tam poczęstował paroma samogonami przechowywanymi w różnych baniakach. Ostatecznie za kilkaset dram kupił tego "specyfiku" półtora litrową butelkę, która i tak potem zostawił w hostelu, bo nie dało się tego pić. Wróciliśmy do reprezentacyjnej alei wspomnianej wcześniej i poszliśmy na południe, gdzie doszliśmy do jednego z najważniejszych placów w mieście, Placu Republiki przy którym mieścił się budynek Parlamentu, Galeria Narodowa oraz Muzeum Historii Armenii. Przeszliśmy przez Park Dziecięcy i poruszając się ulicami doszliśmy do kolejnego punktu naszej wędrówki, miejscowej destylarni brandy. Niestety pech chciał że była ona tego dnia zamknięta. Postanowiliśmy wracać pomału do centrum. Przechodząc przez ulicę na skrzyżowaniu na pełnym gazie bez zatrzymywania się wyjechał samochód i bardzo blisko przemknął obok nas. Samochód się zatrzymał, a kierowca chciał już wysiąść, ale zobaczył nas dwóch z niezbyt delikatnie mówiąc zadowolonymi minami i spasował. Widać że w Armeni nie tylko kierowcy mają wszędzie pierwszeństwo, ale wejście na przejście może się skończyć nie tylko potrąceniem ale i pobiciem. Olaliśmy całą sytuacje bo po co się denerwować, ruszyliśmy zatem dalej. Minęliśmy wspomniany bazar na którym Operator zaopatrzył się w lokalny "samozgon" i naprzeciwko budynku skręciliśmy w uliczkę prowadzącą na jedno z podwórzy. Naszym celem było sfotografowanie słynnego erywańskiego Błękitnego Meczetu. Oprócz fotografii tegoż obiektu niestety udało mi się zrobić zdjęcie żebraka grzebiącego w śmietniku, co ciekawe na głównych ulicach miasta w ogóle do tej pory nie wypatrzyliśmy żadnych bezdomnych ani nawet śmieci, toteż widok ten był dość zastanawiający. Wróciliśmy do hostelu i resztę wieczoru spędziliśmy przygotowując się do wyjazdu do Tbilisi, który miał nastąpić następnego dnia rano.



ENG



We moved to the south and adventures started already at the border, mainly to the Operator who mentioned by border control polish series "Stawka Większa niż Życie" and its main character, Hans Kloss, the Operator has a similar name: - Kloss? Hans Kloss? Haroszy film (good movie) ... it was worse on the other side, where an Armenian guy burped in his face when he was completing an application for a visa, as he recalled "stink like yesterday's sausage." In general, the border control guy was little bit drunk so the formalities went smoothly, in the end who want to work with a hangover. We gone. Somewhere in the middle of the road we stopped for a half-hour stop and enter to a bar and heard that someone speak polish, we look at television and see polish channel Viva Poland. Four locales drink beer Ararat and watched a polish television. Since then I stopped to thinking, until my arrival to Poland, too much was happening on the way and the brain could not keep up with the analysis of facts and outright disagreement. We drove to capital and took a taxi to the hostel, which unfortunately was on the top floor of a four-storey block. We left our luggage and went to city. Therefore, it was already firmly in the afternoon we needed something to eat. The Operator dug address somewhere in the hostel of restaurant "Caucasus," so we went in that direction. We arrived after 20 minutes. Prices open our mouths, not because everything was expensive, we wondered is it a joke because everything was so cheap, for example a hearty bowl of broth with meat costed less than $6, a hotshot of vodka just under dollar. A problem was only in that the wait for order took about 30 minutes and that was the only minus. We spent total in Yerevan only 2 days, but we decided that we don't leave the city, mainly just because of money and from tourists we became the cheap visitors. We found shop where were sell among others polish products, cigarettes, alcohol etc. The Operator was interested in cigarettes and converting to the polish zloty came out that one pack (not a fake), the well-known Western brands cost ... about 2 zloty (less then 1 dollar), respectively. Without thinking he took a few more blocks, I personally folded because I knew that I've got a few more borders to cross. I became interested in the other thing, namely a headphones to the mobile phone that I lost somewhere habitually and without the music's hard for me to live. In one of the subways I found a kiosk where they sold used phones and other accessories. I've shown my phone model to seller and in English say "headphones". Guy did not get it well, so because I speak Polish and Russian and Polish sounds more similar I said that in polish but he still does not understand. I shows him on the phone and ears and finally he caught, it turned out that the handset is in Russian... "Earmuffs". I wonder if it would be winter earmuffs were called in Russian "headphones". I asked the price and couldn't believe. In England, they normally cost 30 pounds, in Armenia it is true I bought a used but working for about 4 pounds. However I didn't long happy by them, after arriving in Polish I lost them again.

By visiting the capital can not be missed the main pedestrian street, called North Avenue. It is true that the historic buildings are not exist here, because most of the architecture are new buildings and office blocks with granite facade, but it looks neat and clean in comparison with the center of Tbilisi. We came to the park near the opera and found that it lasted for a festival where bands played rock, crouched so for over an hour admiring the beer and listened to music, escaped only when came on the stage one of the winner Scandinavian-type programs, "Got Talent" or "X Factor ", but unfortunately her artistry over previous assemblies are not raised to the level. A little further north from the Opera House is the pride of the city, which is still under construction, but some can be visited. We are talking about Cascades, the stairs leading up to the north hill. There are sculptures, reliefs various types of shrubs and flowers, but most important is that the punt from the summit you can see the panorama of the city and Mount Ararat just 50 kilometers from Yerevan, which unfortunately was buried that day in the clouds. This Cascades to become in the future one of the main attractions. On the second day we decided to split with the Operator for moment, I went to an Internet cafe, he decided to turn to the bazaar. From his relation came out that in addition to fruits and other food products there is nothing interesting, but did not specify what are these "foods". One of the hawkers seen a stranger dragged him to the back and there he offered him home made alcohol stored in different barrels. Finally for a few hundred drams he bought a half-liter bottle of this "product" and anyway he left it in the hostel because it was impossible to drink. We returned to the representative of the aforementioned alley and went to the south, where we came to one of the most important squares in the city at the Republic Square buildings which housed the Parliament, the National Gallery and the Museum of the History of Armenia. We crossed the Children's Park and moving through the streets we came to the next point of our journey, the local brandy distillery. Unfortunately bad luck, it was closed that day. We decided to return slowly to the center. Passing through the street at the intersection at full speed without stopping a car ride very close, almost flashed past us. Car stopped and the driver wanted to get off, but when he saw two of us a little bit angry, he decided to back to car and go away. You can see that in Armenia not only drivers have priority everywhere, but an entrance on the street passage may end not only deduction but beaten as well. We forgot the whole situation and we moved on. We passed the same bazaar in which Operator has provided a local "product" and in front of the building turned into the street leading to one of the courtyards. Our goal was to photograph the famous Blue Mosque. In addition to photographs of the same object, unfortunately, I was able to take a picture of a beggar searching in the trash, what's interesting on the main streets of the city in general we have not yet spotted any homeless or even garbage, so that view was quite striking. We returned to the hostel and spent the rest of the evening preparing to leave for Tbilisi, which was happened next morning.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
cyprianbednarczyk
Cyprian Bednarczyk
zwiedził 37% świata (74 państwa)
Zasoby: 259 wpisów259 64 komentarze64 2570 zdjęć2570 23 pliki multimedialne23
 
Moje podróżewięcej
26.02.2019 - 25.06.2019