Tak była godzina trzecia w nocy, a słońce zaledwie schowało się za horyzont i pozostało tam prawie do rana. Zmęczenie jednak szybko dało o sobie znać i zasnąłem. Obudziłem się kilka godzin później, kiedy pociąg dojeżdżał do mojej stacji Fauske. Tutaj znajduje się punkt przesiadkowy dla wszystkich tych którzy udają się w stronę Narviku, albowiem kolej z tego punktu nie zostało poprowadzona dalej na północ, ze względu na trudne położenie terenu. Autobus który przyjechał z Bodø czekał już na pasażerów. Niestety po drodze skończyły mi się korony, a na stacji nie było bankomatu. Na szczęście kierowca posiadał w autokarze terminal na karty. Koszt przejazdu z Fauske do Narviku wynosi około 40 funtów (dane na sierpień 2010). Wsiadłem i jechałem. Podróż nie należy do najwygodniejszych ze względu na długość (ponad 5 godzin) i pagórki na które co jakiś czas pojazd wjeżdżał i z których zjeżdżał, co sprawiało że co chwile herbata w kubku lądowała raz na stoliku, a raz na moich spodniach, ale widoki fiordów rekompensowały wszystko. W pewnym momencie wjechaliśmy ni stąd ni zowąd na prom skąd musieliśmy przeprawić się przez jezioro. Pogoda nie była zbyt ładna, ale ponure niebo wraz z okolicznymi fiordami robiły niezwykłe wrażenie. Około półtorej godziny później dotarłem do Narviku. Udałem się do pobliskiego marketu aby przekąsić co nieco, a potem spacerem dotrzeć na dworzec.
Większość zna to miejsce z lekcji historii i opowieści o Bitwie o Narvik w 1940 roku w którym uczestniczyli Polacy. Narvik był i jest dotąd ważnym punktem przeładunkowym rudy żelaza, która jest tutaj sprowadzana ze Szweckiej Kiruny.Aby zablokować te dostawy, które z neutralnej wówczas Szwecji płynęły na zachód, oraz zdobyć ważny punkt wypadowy na północny Atlantyk, naziści zdecydowali się zając port i miasto. Dwumiesięczne walki zmusiły aliantów do wycofania się, jednak wielu żołnierzy w tym Polaków poległa właśnie na tej ziemi. W mieście znajduje się cmentarz na którym są pochowani żołnierze z ORP Grom.
Podjadłem trochę i ruszyłem w stronę dworca. Minąłem słynny znak kierunków świata z których odmierzona została poszczególna odległość do danych punktów, tak więc do Kiruny, która była małym kolejnym przystankiem było 169 km, do najdalej na północ wysuniętego kontynentalnego przylądka Europy 709km, do Bieguna Północnego 2407 km a do Warszawy, która była praktycznie końcem mojej podroży 2559 km. Poprzedniego dnia o tej porze byłem w Oslo, według znaku pokonałem w ciągu 24 godzin 1407 km. Oczywiście wszystkie odległości naliczone są w linii prostej, więc to ile pokonałem, a ile zostało mi jeszcze do pokonania kilometrów zupełnie różniło się od wartości zamieszczonych na tablicy.
Wędrówka do dworca zajęła mi kilkanaście minut. Pogoda nie była zbyt zachęcająca, było zaledwie 13 stopni, a niebo było pochmurne, aż strach pomyśleć jak jest tu zimą. W końcu znalazłem się na stacji, zanim jednak wsiadłem do pociągu zdążyłem kupić pocztówki, napisać parę słów do znajomych i wrzucić do skrzynki, po kilku minutach siedziałem już w pociągu, który zmierzał w kierunku Sztokholmu.
Więcej zdjęć z Narviku:
http://picasaweb.google.com/Cyprian.Bednarczyk/Norge_narvik#