Ruszyłem na północ, do krain pokrytych lasami i wzgórzami, oraz licznymi jeziorami. Moja pierwsza podróż pociągiem w tym kierunku miała trwać około 6 godzin przez Lillehammer, której nazwę znam z zawodów skoków narciarskich, aż do Trondheim, gdzie zimą również odbywają się zawody. do celu przybyłem po godzinie 22 i choć było już późno nadal na niebie widać było słońce.
Trondheim, czwarte co do wielkości miasto w Norwegii i była stolica tego państwa. Wielokrotnie trawiona przez pożary doprowadziło do kompletnej przebudowy miasta do jego stanu ówczesnego. W czasach nazistowskiej okupacji planowano zbudować tu największa bazę u-bootów, oraz nowe miasto, które miałoby być w połączeniu ze starym stolicą północnej Skandynawii pod nazistowskim władaniem. Na pierwszy rzut oka, wychodząc z dworca bardziej przypomina senną rybacką osadę niż miasto, ale być może ze względu na późną porę niewiele się tu działo. Wielkością miasto dorównuje Bielsku - Białej, z których okolic się wywodzę, ale jakoś trudno było mi w to uwierzyć. W samym centrum dominowała drewniana architektura domów pomalowanych w różnych kolorach i ustawionych obok siebie. Pokręciłem się trochę po ulicy i przycupnąłem na kilkanaście minut na piwo w pubie. Po krótkim odpoczynku ruszyłem w stronę stacji skąd czekał już na mnie podstawiony pociąg do Bodø.