Podróż ze stolicy Danii do stolicy Szwecji przebiegła planowo w około 5 godzin. Krajobrazy podczas podróży nie było zbytnio imponujące, oprócz samego początku kiedy to wyjeżdżając z Kopenhagi wjeżdża się na najdłuższy most kolejowy i drogowy w Europie Øresund Bridge, łączący Danie ze Szwecją i liczący ponad 7 kilometrów długości. Oprócz tej "małej" przeprawy podróż przebiegała głównie poprzez lasy i wzgórza południowej Szwecji.
Do Sztokholmu pociąg dojechał po godzinie 17 więc miałem około 5 godzin na zwiedzanie miasta, wystarczającą dużo aby się rozejrzeć dookoła. Zacząłem tradycyjnie od okolic dworca, chociaż tutaj za bardzo oprócz wysokiej zabudowy nie było ni ciekawego do oglądania. Centrum miasta składa się praktycznie z samych wieżowców ze szkła i betonu, mało tutaj praktycznie jakiś zabytkowych budynków. Dziwne to albowiem Sztokholm nie był bombardowany, ani zniszczony przez żaden kataklizm, a jednak zdecydowano się w latach 50 tych ubiegłego wieku na gruntowna przebudowę centrum, która moim zdaniem niewiele różni się od pozostałości po komunistycznej przebudowie Warszawy. Centralnym miejscem centrum jest Plac Sergela na którego centralnym punkcie stoi fontanna i obelisk ze szkła i stali. Widziałem wiele podobnych miejsc w europie, ale ta część Sztokholmu ze względu na swoją zabudowę i formę architektoniczną zupełnie nie przypadła mi do gustu, dlatego zadecydowałem iść dalej, na południe gdzie mogłem po obcować z bardziej tradycyjną formą. Mowa tu oczywiście o Starym mieście, czyli Gamla Stan. Idąc w tamtym kierunku napotkałem przypadkiem drzewo, z którego samego środka pnia wypuściła listek nowa gałązka. widok ten był zaiste niezwykły, albowiem rzadko spotyka się coś tak niesamowitego. Czeka przed nią długo podróż, jeżeli uda się jej pokonać wszystkie przeciwności.. Po krótkim spacerze doszedłem do nabrzeża i placu Gustawa Adolfa przy którym położona była opera, oraz siedziby kilku ministerstw, jak również siedziba premiera. Znalazłem się zdecydowanie w reprezentacyjnej i zabytkowej części Sztokholmu, która bardziej mi odpowiadała niż ta na samym początku. Jako że miasto położone jest na archipelagu wysp, przedostałem się ze wspomnianego placu na kolejną wyspę Helgeandsholmen na której znajdował się Riksdagshuset, czyli siedziba parlamentu, oraz Banku Narodowego Szwecji. Te dwie siedziby zajmowały praktycznie całą małą wysepkę, a przechodząc już do następnej znacznie większej powitała mnie swymi kolorami oraz licznymi uliczkami z małymi sklepikami wspomniana wcześniej dzielnica Gamla Stan. Tutaj życie zdecydowanie bardziej tętniło niż w innych częściach miasta bodajże dlatego że małe uliczki pełne sklepów z pamiątkami i restauracji wypełnione były przez spacerujących turystów, a zatem i mnie także. Jako że było pora wieczorna postanowiłem się udać na małą kolacje. W jednej z pobliskich uliczek jakich na starym mieście jest co niemiara, odnalazłem bar z kebabem. Ostatnio jedno z moich ulubionych dań. Podczas podróży jedną z ważniejszych kwestii jest odżywianie się. Budżet nie pozwala mi chodzić do drogich restauracji, za którymi również nie przepadam, albowiem ceny za niejedno danie jak się nieraz przekonałem są zupełnie bezpodstawnie zawyżane. Jedną z możliwości jest właśnie kebab, drugą natomiast zakupy w markecie. Nie są to zwykłe zakupy, ale raczej kupowanie na wagę ciepłych dań. Ta opcja jest oczywiście bardzo tania. Przykładowo kupuje trzy skrzydełka kurczaka, a do tego zabieram plastikowy pojemnik z jakąś sałatką. Tutaj jednak dość trudno upolować jest miejsce w którym sprzedaje się takie gotowe dania, są to przeważnie duże markety. Staram się już bardziej odchodzić od schematu fast foodów, właśnie na rzecz tych dwóch opcji.
To by było na tyle na temat moich nawyków żywieniowych. Po dobrym posiłku i późnej popołudniowej kawie udałem się na dalszy spacer. Czas leciał nieubłaganie. Doszedłem do nabrzeża Skeppsbron, a z stamtąd trochę inną drogą rozpocząłem wędrówkę w kierunku dworca. Na niebie trwał spektakl konającego dnia, w którym główną rolę grały dwa balony unoszące się nad miastem. Wszystko to wyglądało niesamowicie w świetle popołudniowym i przypomniało mi się że to być może moja ostatnia noc przed wjazdem za koło podbiegunowe, gdzie o tej porze roku były najkrótsze noce zwane białymi.
Wracałem jak już wspomniałem trochę inną drogą, bo po zachodniej stronie Gamla Stan. Doszedłem do mostu Vasa, w którego połowie znajdował się kolejny most Strömsborgs prowadzący do kolejnej małej wysepki o tej samej nazwie. Była ona tak mała że zbudowano na niej zaledwie jedną małą kamienice. Z ów mostu roztaczał się widok na zabudowania znajdujące się na kolejnej wyspie Riddarholmen znajdującej się za autostradą i torami kolejowymi.
Dochodząc do końca mostu zakończyłem swoją wizytę w Gamla Stan. Kilkanaście minut później byłem już na dworcu, gdzie czekał podstawiony pociąg do Oslo. Pierwsze wrażenie ze Szwecji bardzo dobre, chociaż jest tu bardzo drogo. Chciałbym jeszcze kiedyś powrócić do Sztokholmu i zgłębić go bardziej, albowiem zwiedzania tutaj jest na co najmniej 2 pełne dni. Tymczasem czekała mnie pierwsza noc spędzona w pociągu.
Więcej zdjęć ze Sztokholmu:
http://picasaweb.google.com/Cyprian.Bednarczyk/Sverige_stockholm#